[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jak nazywają go miejscowi. Znajduje się on jakieś sześć kilometrów za miastem., na
szczycie wysokiego wzgórza, poniżej kaplicy bizantyńskiej zbudowanej w średniowieczu,
być może po to, by budowla chrześcijańska zasłoniła wyrocznię. Wyrocznia pozostawała
ukryta przez setki lat. Ostatnio odkopano ją i większość ruin jest teraz wyraznie
widoczna.
Kierowca podwiózł nas tuż pod bramę stalowego ogrodzenia, które otacza starożytne
ruiny. Poprosiliśmy go, aby wrócił po nas, co okazało się doskonałym pomysłem,
ponieważ nie ma tam telefonu.
Nie było żadnych innych zwiedzających. Byliśmy z żoną zupełnie sami w miejscu
uwiecznionym przez Odyseusza i Orfeusza, odwiedzanym przez tysiące ludzi
pragnących ujrzeć swoich utraconych bliskich. Z błogosławieństwem Sokratesa., pełnego
humoru dżentelmena, który od blisko dwudziestu pięciu lat opiekował się wyrocznią.,
mogliśmy swobodnie wędrować wśród szczątków dawnej wyroczni.
Pozbawiona dachu, ukazywała labirynt korytarzy i izb, po których krążyli przed
wiekami petenci czekający na wprowadzenie do komnaty zjaw. Wszystkie pomieszczenia
wyroczni są nadal widoczne. Usiedliśmy w części mieszkalnej kapłanów zwanych
psychopompami którzy zarządzali tym przybytkiem. Ich pokoje byty wielkie, według
standardów starożytnych, a jednak mierzyły nie więcej niż trzy metry na trzy. Opuściwszy
siedzibę kapłanów i wędrując po labiryncie korytarzy, usiłowałem sobie wyobrazić, jak to
miejsce mogło wyglądać dwa tysiące lat temu, kiedy było ciemne jak jaskinia i
przesycone pełnym grozy wyczekiwaniem. Co robili ludzie w czasie spędzanych tu
długich tygodni? O czym myśleli i rozmawiali? Mimo że lubię być sam, wzdragałem się
na myśl o tak długotrwałym i otępiającym wyczekiwaniu.
Pokoje, w których sypiali klienci wyroczni, były łatwe do odnalezienia. Tak samo jak
komnata zjaw. Było to największe pomieszczenie w labiryncie, o wysokich ścianach,
przestronne. Mogłem sobie bez trudu wyobrazić, jakim wstrząsem dla zmysłów musiało
być znalezienie się tam po spędzeniu blisko miesiąca w mroku. W tej majestatycznej
komnacie pochodnie rzucały na ściany migotliwe blaski, kiedy ubrani w togi kapłani
podprowadzali swoich klientów do wielkiego wypolerowanego kotła. Ustawiwszy ich
wokół, polecali im wpatrywać się w lśniący metal, aż ujrzą wizję osoby, którą pragnęli
zobaczyć.
Stojąc pośrodku tej komnaty, tam gdzie musiał znajdować się kocioł, mogłem sobie
wyobrazić, czego świadkami byli kapłani, kiedy klienci, jeden po drugim, dostrzegali
swoje wizje. Na podstawie moich doświadczeń z pracy we własnym psychomanteum,
oddalonym o tysiące kilometrów od tego miejsca, wiedziałem, jaka radość i zaskoczenie
malują się na twarzach ludzi na widok magicznych wizji, znałem okrzyki zachwytu, gdy
krewni i najdrożsi powracali jeszcze na chwilę. Patrząc z góry na ruiny uświadomiłem
sobie, jakim wyczynem architektonicznym musiało być to psychomanteum dla
35
starożytnych specjalistów. Zbudowali je z wielką starannością, tak bardzo dokładnie, że
przetrwało do dziś i świadczy o ogromnym znaczeniu, jakie przypisywano w tej kulturze
wywoływaniu duchów zmarłych ludzi.
Od religii do królowej elżbiety
Ponieważ zachowały się tylko nieliczne relacje na temat wpatrywania się w
zwierciadło, niemożliwe jest napisanie na ten temat szkicu historycznego, w którym nie
byłoby luk. Inaczej niż w przypadku takich dziedzin jak chemia lub filozofia, nie istnieje tu
ciągła tradycja, sięgająca setek lat wstecz,
Praktyka wpatrywania się w zwierciadło zdaje się pojawiać cyklicznie to tu, to tam, po
czym niknie z pola widzenia, przypominając raczej rozproszone wybuchy niż
nieprzerwaną linię przekazu. Mimo wszystko, jeśli już się pojawia, często prowadzi do
interesujących skutków.
Mogę co najwyżej przedstawić serię krótkich epizodów, gdy wpatrywanie się w
zwierciadło odegrało rolę w historii ludzkości. Te epizody zostały zaczerpnięte z literatury,
mitów, religii, polityki i życia codziennego. Choć w tym rysie historycznym pojawią się luki
obejmujące setki lat, wskaże on wyraznie, że praktyka wpatrywania się w zwierciadło w
celu wywołania duchów odgrywała ważną rolę w życiu ludzkim od najwcześniejszego
okresu historii człowieka. Ta rola była tak ważna, że ani Kościół, ani państwo nie byty w
stanie stłumić owych praktyk.
Już w Starym Testamencie, w Pierwszej Księdze Samuela, znajdujemy wzmianki o
wróżbach. Król Saul nakazuje wypędzenie wszystkich mediów i spirytystów z Izraela, jak
też domaga się kary śmierci dla każdego, kto odważy się wywoływać duchy. Ale kiedy
sam potrzebuje porady zmarłego króla Samuela, udaje się w przebraniu do pewnej
kobiety w En-Dor, znanej jako medium, która niechętnie ulega jego namowom i
przywołuje ducha Samuela. En-Dor znaczy "fontanna z Dor". Wioska leży na górze
podziurawionej jak sito licznymi jaskiniami. Zarówno jaskinie, jak i fontanny o czym się
wkrótce przekonamy mają związek z wywoływaniem duchów.
Duch Samuela najwyrazniej wyjawia kobiecie, kim jest Saul, ponieważ ta zupełnie
niespodziewanie nydaje przejmujący krzyk i zwraca się do króla ze słowami:
" Dlaczego mnie oszukałeś? Wszak ty jesteś Saul!"
Dopiero po zapewnieniu, że nie stanie się jej żadna krzywda, kobieta ujawnia Saulowi
obecność Samuela. Zobaczywszy zmarłego króla, Saul pada na ziemię i zwraca się do
niego:
" Jestem w ciężkiej niedoli mówi. Filistyńczycy wojują ze mną, a Bóg odstąpił ode
mnie i już nie daje mi odpowiedzi ani przez proroków, ani przez sny; przywołałem więc
[ Pobierz całość w formacie PDF ]