[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rzysz, ale zakochałam się w nim!
W kim? - Becky nie była pewna, czy dobrze ją zrozumiała.
-W Brianie, w tym nowym księgowym, który ma
zająć moje miejsce - Pam szybko tłumaczyła. - Postanowiłam, że
nic ci nie powiem, dopóki nie nabiorę
S
R
absolutnej pewności. Zresztą on też mnie kocha. Tak dobrze się
nam współpracuje, że popchnęliśmy sprawy frimy w pięknym
stylu. Szefostwo zaproponowało nam awans i oboje będziemy
teraz wspólnikami, a to oznacza wizyty w Los Angeles cztery
razy do roku, więc przynajmniej od czasu do czasu się zoba-
czymy, siostrzyczko!
A co z twoją pracą u Charlotte? - spytała Becky zupełnie zbita z
tropu.
Bez obaw. Już do niej dzwoniłam i wyjaśniłam całą sytuację.
Poleciłam jej koleżankę, znakomitą specjalistkę, która właśnie
przenosi się do Los Angeles. Charlotte nie ma nic przeciwko tej
zamianie. Tak więc, nie ma z tym najmniejszego problemu...
Jak możesz tak mówić, Pam? - Becky wpadła jej w słowo. Czuła
jak coś zaciska ją w gardle. - Zapomniałaś o Jarridzie? Znowu
chcesz go tak strasznie skrzywdzić?
Becky, to wszystko nie tak - Pam tłumaczyła pospiesznie. - Nie
rozumiesz? Mój podstępny plan się powiódł!
Jaki znowu plan?
Zrobienia pary z ciebie i Jarrida!
O czym ty mówisz?
Od chwili, gdy go spotkałaś w ośrodku sportowym, wiedziałam,
że bardzo ci się podobał. Z drugiej strony byłam pewna, że po
przejściach z Darrylem nigdy nie uwierzysz, że ktoś taki jak on
może się tobą zainteresować. Dlatego celowo poprosiłam cię
żebyś mnie udawała, bo tyko dzięki temu istniała szansa, że
S
R
się przed nim otworzysz. Chyba dobrze to wymyśliłam., bo się
udało, prawda?
-To znaczy... - Becky aż usiadła z wrażenia. Czuła
się kompletnie zdezorientowana i kręciło się jej w głowie. -
Nigdy nie kochałaś Jarrida?
- No, właśnie! - wyjaśniała dalej Pam. - Nie mogłam ci jednak
tego powiedzieć, bo wtedy mój plan by runął.
Ale Jarrid myśli, że ja to ty! - wykrzyknęła Becky.
Zajmę się tym - odpowiedziała siostra. - Jutro wyjeżdżam z Ja-
ponii i mam zamiar zatrzymać się po drodze w Los Angeles.
Zatem się spotkamy. Sama z nim porozmawiam. Opowiem mu
całą historię. On cię kocha Becky, dlatego wcale się tym nie
przejmie.
Mylisz się, Pam -jęknęła Becky.
Och, proszę cię, siostrzyczko, przestań wątpić w miłość Jarrida -
blizniaczka nie ustępowała. - Gdyby cię nie kochał, cały mój
plan wziąłby w łeb. - Zaraz potem dodała, że do Los Angeles
przyjedzie z Brianem! i bardzo jej zależy, żeby Becky go po-
znała. - Becky, kochanie, nie złość się na mnie. Ty także mi
pomogłaś. Czytałam między wierszami w twoich opowieściach,
że jesteś zakochana w Jarridzie, słuchałam, jak ci z nim dobrze i
wtedy sama nagle odkryłam, że kocham tak jak ty. Muszęjuż
kończyć, Becky. Kocham cię, siostrzyczko!
Sprzeczne emocje targały duszą Becky. Powinna przecież szaleć
z radości, że siostra nie chce Jarrida, więc ona może go kochać
bez przeszkód. A jednak tak; nie było. Niezależnie bowiem od
tego, jak Pam się
S
R
starała, by jej plan się powiódł, Jarrid kochał właśnie ją. To był
fakt. Kochał tę Becky, którą znał jeszcze z Nowego Jorku.
Becky wiedziała, że jeśli Pam powie Jarridowi prawdę, nic do-
brego z tego nie wyniknie. Powinna sama lo zrobić. Jednak kie-
dy on się dowie, że nie jest tą otwartą, zmysłową kobietą, w
której był zakochany, najpewniej ją zostawi. Na zawsze.
W poniedziałkowy ranek Jarrid wpatrywał się w lśniące pier-
ścionki zaręczynowe wyłożone w gablotach sklepu jubilerskiego
w Westwood. Już podjął decyzję. Przestał wątpić w miłość
Becky. Nie będzie wyczekiwał na odpowiedni moment. Powi-
nien to zrobić przy pierwszej nadarzającej się okazji. Musi się
oświadczyć od razu.
Sprzedawczyni, starsza kobieta, podała mu kilka pierścionków,
żeby mógł przyjrzeć się im z bliska.
Wolałby pan owalny, łezkowy czy okrągły brylant? - zapytała.
Owalny - odpowiedział, wpatrując się w lśniący kamień, opra-
wiony w białe złoto. Chciał, żeby ten pierścionek był zupełnie
inny od tamtego, który wręczył Becky siedem lat wcześniej.
Miał zamiar zrobić jej niespodziankę. Planował, że oświadczy
się, a potem wsunie jej na palec piękny zaręczynowy pierścionek
- nie tak, jak zrobił to w tamten fatalny wieczór.
-Doskonały wybór - pochwaliła sprzedawczyni, ostrożnie wkła-
dając klejnot do aksamitnego pudełka.
S
R
- Kobieta, którą pan kocha, na pewno nie oprze sil oświadczy-
nom, uświetnionym takim pierścionkiem.
-Mam nadzieję - powiedział Jarrid, nerwowości ściskając pude-
łeczko.
-Młody człowieku - odezwała się sprzedawczyni patrząc mu
prosto w oczy. - Kiedy będzie pan prosił swoją wybrankę o rękę,
musi pan emanować absolutną pewnością, że pan tego chce.
Wtedy bez wątpienia usłyszy pan jej tak".
-Ma pani rację - powiedział trochę weselej.
-%7łyczę wiele szczęścia na nowej drodze życia.
-Dziękuję - odpowiedział ciepło. - Bardzo dziękuję.
Becky podnosiła słuchawkę telefonu tysiąc razy, żeby zatelefo-
nować do Jarrida, ale za każdym razem ją odkładała. Chciała
zadzwonić jeszcze z salonu fryzjerskiego w czasie przerwy
śniadaniowej, ale nie umiała! się na to zdobyć w obecności
Sherry i innych koleżanek. Dlatego w porze lunchu przyjechała
do domu, żeby wreszcie jakoś załatwić tę sprawę.
Co powinna mu powiedzieć? %7łe nie jest Pam? %7łe nigdy nie była
i nie będzie taką kobietą, jakiej potrze- bo wał, w jakiej się za-
kochał?
Targana sprzecznymi myślami, przeszła do kuchni, spodziewa-
jąc się, że może tam łatwiej zdobędzie się na, odwagę. Rozej-
rzała się za czymś do zjedzenia. Okazało się jednak, że lodówka
jest pusta, a Becky nie zrobiła żadnych zakupów po drodze.
Usiadła przy kuchennym stole nad kartką papieru.
S
R
Do ręki wzięła długopis. Może jeśli zapisze, co chciałaby Jarri-
dowi powiedzieć, poczuje się lepiej w trakcie rozmowy. Naba-
zgrała słowa: Nie jestem osobą, za którą mnie uważasz. To nie
mnie kochasz. Nie jestem..." Zmięła papier w dłoni i wyrzuciła
do kosza na śmieci. W głębi serca nie chciała powiedzieć Jarri-
dowi prawdy. Wolała być Pam, którą nadal będzie kochał. Zmu-
siła się do podniesienia słuchawki. Miała zamiar poprosić go o
spotkanie. Powie, że ma mu coś ważnego do przekazania. Musi
stanąć z nim twarzą w twarz. Zaczęła naciskać guziki telefonu,
ale w tej samej chwili rozległ się dzwonek u drzwi. Szybko
odłożyła słuchawkę i pobiegła je otworzyć.
Becky! To ja! - zawołała blizniaczka. Uśmiechała się szeroko,
oczy jej błyszczały.
Pam! - Becky otoczyła siostrę ramionami. - Och, Pam, jak do-
brze znowu cię widzieć!
Za siostrą blizniaczką stał trochę zakłopotany rozgrywającą się
sceną wysoki, szczupły, elegancko ubrany mężczyzna o czar-
nych, ładnie ostrzyżonych, zaczesanych do tyłu włosach i kla-
sycznych rysach twarzy.
Becky, to mój narzeczony, Brian - przedstawiła go Pam z dumą
w głosie.
Witaj w rodzinie, Brianie! - Objęła go, bo chciała, żeby wie-
dział, że jest bezkrytycznie akceptowany.
Zaraz, zaraz... - odezwał się Brian marszcząc czoło. - W jaki
sposób was odróżnię?
Pam uśmiechnęła się tajemniczo.
-Musiałbyś widzieć nas obie nago, bo tylko ja mam serduszko
wytatuowane na...
S
R
Pam! - zawołała Becky, jak zawsze zawstydzona bezpośrednio-
ścią siostry.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]