[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nawet podobały nam się różne rzeczy, to jedno dla drugiego potrafiłoby się wyrzec własnych
zachcianek.
 Tak, to byłyby ciągłe ustępstwa na rzecz zasadniczej bezkom-promisowości.
 Zlicznie to powiedziałeś. Tak właśnie myślę.
 W lecie wynajmowalibyśmy pokój gdzieś nad wodą. Koniecznie na parterze, żeby można
wyskakiwać przez okno i kąpać się w nocy. Zabierałbym dla ciebie coś ciepłego, żeby cię
okryć, kiedy wyjdziesz z wody.
 W gorące popołudnia spalibyśmy w cieniu drzew i chodziłyby po nas różne owady.
Gdyby pszczoła mnie ugryzła i spuchło mi oko, to tobie i tak bym się podobała.
 Byłabyś zawsze dla mnie najpiękniejsza.
 A gdybym się zestarzała i miała zmarszczki?
 To byłyby najpiękniejsze zmarszczki na świecie. Ja wtedy byłbym przygarbiony...
 Dla mnie najprzystojniejszy, i nigdy nie spojrzałabym na żadnego innego. Nigdy.
Bylibyśmy ogromnie wzruszeni, że już jesteśmy starzy... wiesz co? Chciałabym, żebyśmy już
teraz, już w tej chwili byli starzy i mogli się cieszyć, że nam się to wszystko udało. A
gdybyśmy spróbowali zrobić to? Ten pokój na parterze... może jakoś by to przyszło?
 Można, ale to ogromne ryzyko. Bo gdyby coś było nie tak...
 Masz rację. Ale to strasznie żal.
 Nie wiemy przecież, czy to jest stracone. Może tak będzie? A może szkoda, że zaczęliśmy
mówić na ten temat?
 Nie. Widocznie bardzo nam to było potrzebne. Na początku zażartowałam, i ten żart nagle
okazał się dawno dojrzałą prawdą. Wyzwolił coś, czego do tej pory nie umiałam
sprecyzować. Rozumiesz?
 Doskonale rozumiem. Ty byś się nie śmiała, gdybyśmy byli sami i nie umiałbym cię
pocałować? Nigdy nie pocałowałem dziewczyny w usta.
 O Boże jedyny. Jestem ciebie niewarta. Ja już się całowałam niejednokrotnie.
Przebaczyłbyś mi?
 Bylibyśmy razem z tym smutkiem. Zrobiłbym wszystko, żebyś o tym nigdy nie myślała i
nie dręczyła się. Nawet nie zauważyłem, kiedy weszliśmy do Aazienek. Jak zgodnie szliśmy.
 Ja też nie. Wiesz co? Nie pojedziesz ze mną do tej profesor-ki. Wrócę szybko, wpadnę do
tego Klubu i zerwę z Michałem. Pózniej długo się nie zobaczymy i będziemy usiłowali za
sobą tęsknić.
 Może ci jest dobrze z tym Michałem, może go kochasz? Przecież my...
 Warto zerwać nawet dla wyobrażeń. Wcale nie jestem w gruncie rzeczy taka jak z nim, i
tak na co dzień. Chciałabym...
 Wiem, ale możesz żałować Michała. Wiem, że chciałabyś. X| też... zobaczymy...
 Pójdę już. A ty tu zostań i patrz, aż zniknę w tłumie.
 Potem będę długo spacerował i myślał, co robisz w tej chwili.
Do profesorki pojechałam smutna i przez to wypadłam tak dystyngowanie, że w głębi duszy
musiała mieć wątpliwości, czy to aby jej była uczennica, Sagowska. Puściłyśmy w niepamięć
dawne urazy, a było ich wiele, wiele. Z perspektywy trzech lat były jedynie śmieszne i
wzruszające.  Mania" osiadła w Warszawie, traktowała mnie kawą i precelkami, była bardzo
zadowolona z wizyty, choć kiedyś na mój widok dostawała gęsiej skórki. Przyjemnie
omawiać szkolne zadry na płaszczyznie towarzyskiej. Wszystko ma inny wyraz i smak.
Uzgodniłyśmy, że kawał z klepsydrą był ordynarny, a ja się dobrze zapowiadałam i ona w
istocie z satysfakcją słuchała moich odpowiedzi. Była dla mnie ostra, bo miałam ciut
przewrócone w głowie, ale teraz jest ze mnie niezmiernie zadowolona. Tak się
prześcigałyśmy w uprzejmościach i komplementach, że zasiedziałam się ponad przyzwoitość
i przypomniałam sobie, że muszę skończyć z Michałem. Bezwzględnie coś dobrego
postanowić. Zanim wydostałam się do Zródmieścia, było już tak pózno, że było rzeczą
nieprawdopodobną, aby Michał czekał, zwłaszcza po takim dniu. Musiałam się z nim
zobaczyć, czego nie brała pod uwagę elektrownia i stanęły tramwaje. Spieszyłam się,
przynajmniej tak wynikało z moich czynności. Chyżo mknęłam na postój taksówek przed
hotelem Polonia. Nigdy nie zrozumiem, dlaczego mam ten odcinek Alei przebiegać, podnosić
kołnierz i mieć wzrok utkwiony we własne buty. Tłum wyrostków okupuje chodnik.  Każdy
ma prawo stać"  więc milicja nie ma zajęć, dopóki nie wybuchnie awantura. Pędziłam więc
jak po pogotowie, bojąc się oddychać. Usłyszałam nieśmiały głos:  Proszę pani".
Zapomniałam, że u stóp budującego się Pałacu Kultury nie wolno się kobiecie obejrzeć.
Wyobraziłam sobie, że ujrzę skromną postać prowincjusza, który mnie zagadnie, np. o dojazd
na Dworzec Wileński.
 Słucham?  zatrzymałam się.
 Z panią to bym stracił dwa górale  oszacował mnie.
Krew uderzyła mi do głowy, zapiekły mnie dłonie. Przed oczami zobaczyłam szalejące w
obłędnym tańcu dojrzałe pomidory.  Wyrżnę
go w gębę"  zdecydowałam. Ale natychmiast myśl: zrobi się awantura, zbiegowisko,
milicja. Może przechodzić taki Banasiak albo kto. Nikt nie będzie wnikał w meritum
konfliktu. Rozniesie się, że Lilka Sagowska wywołała skandal przed hotelem.
Zrezygnowałam z mordobicia i patrząc typowi w twarz wycedziłam:
 Chwileczkę.
Pod słowem  chwileczkę" miałam na myśli milicjanta, który wdzięcznie balansował na
skrzyżowaniu.
 Typ" oczywiście nie przenikał moich myśli. Na krótkim dystan-i sie  pół jezdni 
doszłam do wniosku, że wikłając się w obyczaj jowe problemy, nie zerwę z Michałem i nie
uczynię ani jednego konsekwentnego kroku w kierunku naszej próby.
Skierowałam się więc do taksówki. Na to tylko czekał amator mojej cnoty. Dreptał za mną
ochoczo i raznie, myśląc zapewne:  A to wyrobiona babka, zmierza wprost do taksówki". Nie
wiedziałam, że przed hotelem niemal w centrum Europy, taksówki nie na takich jak ja
pasażerów czekają. Pierwsza  zajęta, chociaż  wolna". W drugiej szofer uprzejmie otworzył
mi drzwiczki. Na tylnym siedzeniu majaczyła niewyrazna męska postać.
 Czy pan wolny?  upewniłam się.
 Niech pani wsiada i nie robi ceregieli  usłyszałam. Nieprzytomna z irytacji
mamrotałam, że skoro biorę taksówkę, mam prawo jechać w niej sama. Zapomniałam o
poprzednim policzku, a tu rycerz, zmylony moim obiecującym zachowaniem, tkwił za mną.
Teraz wkroczył na arenę w roli mojego obrońcy:
 Niech tamten pan opuści wóz, bo zawołam milicję. Ja jestem z panią.
 Zobaczymy, kto tu zawoła milicję  warknęłam, i biegiem na skrzyżowanie. Na
milicjancie musiałam zrobić wrażenie wariatki, bo plotłam trzy po trzy, płacząc z wściekłości.
Przerwał mi:
 Niech się obywatelka uspokoi.
 Gdzie są pańscy koledzy  chciałam wiedzieć i znacząco nadmieniłam, co bym tym
kolegom zrobiła, gdyby któryś nawinął mi się pod rękę. Rozmówca skodyfikował mój
dramat:
 Więc kierowca odmówił obywatelce kursu? Która to taksówka? Machnęłam ręką i chora
ze zdenerwowania zauważyłam, że korek
tramwajowy zdradza jakieś ruchowe tendencje. Zrazu objawy były
ledwie widoczne, kiedy jednak zdecydowałam się wskoczyć, wóz był w pełnym biegu. Ten [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gabrolek.opx.pl