[ Pobierz całość w formacie PDF ]
goście już przyszli, a potem wyciągnął rękę w kierunku amfilady wind w
wysadzanym marmurem holu. Mara mieszkała na dwudziestym ósmym piętrze.
Ivy wybrała się kiedyś z wizytą do przyjaciółki mieszkającej w drapaczu chmur;
akurat wyłączono energię i musiała pokonać dwadzieścia dwa piętra, idąc po
schodach. To nie było zabawne.
Kiedy przybyli do apartamentu 28C, otworzyła im drzwi zapłakana Mara.
Była bardzo podobna do Jennifer. Miały takie same kręcone, jas-nobrązowe
włosy.
- Ten świr ją zabił... - mówiła, ocierając oczy. - Dowiedziała się o tej
drugiej kobiecie i zaczęli się kłócić, i on rozbił jej głowę o... -Wybuchnęła
płaczem.
To ja jestem tą drugą kobietą, Ivy poczuła, że robi jej się niedobrze.
- Czy możemy wejść...
Mara cofnęła się do mieszkania i wprowadziła ich do salonu.
- Zobaczyła go z nią, widziała na własne oczy, jak całuje tę zdzirę, a
mimo to on wszystkiego się wyparł, próbował jej wmówić, że zwariowała, że
popadła w paranoję.
Ivy wzdrygnęła się na moment, ale szybko odzyskała panowanie nad
sobą. Całuje tę zdzirę?" Czyżby Jennifer zobaczyła gdzieś Decla-na całującego
Ivy? Ale gdzie? Jakim cudem? Ivy rzadko spędzała czas z Declanem na
Manhattanie. Jeżeli już dochodziło do spotkań, to raczej on wyjeżdżał do New
Jersey w weekendowy wieczór.
- Ta zdzira była platynową blondynką - ciągnęła rozwścieczona Mara. -
Jennifer zapamiętała ją z jakiegoś przyjęcia. Laura Frozier. Nie żeby ciągle się
pojawiała na balach debiutantek; ale pochodzi z naprawdę bogatej rodziny w
Pensylwanii. Dennis przekonywał Jennifer, że jeśli widziała go całującego się z
tamtą kobietą, to na pewno stało się tak dlatego, że pochylił się i cmoknął ją w
policzek na powitanie, a Laura była pijana i się na nim uwiesiła. Wierzycie w
to?
Ivy wierzyła teraz, że Declan jest zdolny do wszystkiego. Ciekawe, czy
zaręczył się również z Laurą Frozier.
- Panno Lexington, czy wie pani dokładnie, kiedy pani siostra ich
widziała? - zapytał Griffin.
- Tego wieczoru przed jej zamordowaniem - odparła Mara. -
Przeprowadziła z Dennisem rozmowę, ale chyba przekonał ją swoimi
argumentami. Przyjechała tutaj i z płaczem opowiedziała mi całą historię.
- Gdzie widziała Dennisa i Laurę Frozier? - zapytał Griffm, otwierając
notes.
- W barze Devini, nowym, bardzo modnym lokalu na Upper West Side.
Nie od razu poznała Dennisa, bo miał na nosie okulary i był ubrany zupełnie
inaczej niż zwykle. To znaczy, on zawsze nosił lekarski fartuch, a potem
przebierał się w coś niezobowiązującego, ale wtedy miał na sobie ubranie od
Dolce & Gabanna. Dopiero kiedy wybuchnął tym swoim charakterystycznym
śmiechem, nagle uświadomiła sobie, że to musi być on.
- Czy do konfrontacji między nimi doszło od razu, w lokalu? Mara
pokręciła głową, a w jej oczach zalśniły łzy.
- Była zbyt zszokowana, w barze panował tłok, po prostu wyszła stamtąd.
Zadzwoniła do mnie i zaraz przyjechała. Radziłam jej, żeby odczekała kilka
godzin, zadzwoniła do Laury i zapytała ją wprost, co jest grane, ale Jennifer
chciała okazać Dennisowi trochę zaufania. Dlatego wróciła do domu. - Mara
otarła oczy chusteczką higieniczną, którą podała jej Ivy. - Wtedy po raz ostatni
widziałam siostrę żywą.
Ivy serdecznie było żal i Jennifer, i Mary.
- Panno Lexington. Bardzo mi przykro z powodu pani straty -
powiedziała, biorąc kobietę za rękę. - Ja nazywam się Ivy Sedgwick i jestem
oficerem policji w stanie New Jersey. Znałam Dennisa pod innym imieniem i
nazwiskiem. Byliśmy zaręczeni i mieliśmy się pobrać, a obecny tu detektyw
Fargo przerwał naszą ceremonię ślubną. To wszystko działo się błyskawicznie.
On był naprawdę niezłym oszustem.
Mara wpatrywała się w nią z otwartymi ustami.
- O mój Boże. -Pokręciła głową. -Ale jak... to znaczy, jak to możliwe, że
nikt nie przyłapał go ani na razu na kłamstwie?
- Mistrz w swoim fachu - odezwał się łagodnym głosem Griffin.
- Mogę to potwierdzić - dodała Ivy. - Udało mu się mnie oszukać. Nie
miałam żadnych podstaw, by podejrzewać, że jest jakaś inna kobieta.
Mara wzięła głęboki oddech.
- W życiu mojej siostry wszystko było kłamstwem. A teraz ona nie żyje. -
Mara ledwie powstrzymywała łzy. - Chcę, żeby ten drań został złapany.
Obiecajcie mi, że zrobicie wszystko, żeby go znalezć i skazać.
Griffin kiwnął głową.
- Mogę pani przyrzec, że dołożymy wszelkich starań, żeby go znalezć. -
Zapisał coś w notesie. - Panno Lexington, pani rodzice powiedzieli, że nie mieli
dobrych relacji z Jennifer, ale nie chcieli mówić o tym. Może pani wie, czy
Jennifer nadal była uwzględniona w testamentach waszych rodziców?
- Myślę, że tak - odparła Mara. - Rodzice sprzeciwiali się jej wyborom
zawodowym, a postanowiła być barmanką i jednocześnie pobierać lekcje
aktorstwa. Jennifer była typem zbuntowanej dziewczyny. Nigdy nie mogła się
dogadać z rodzicami, ale oni nigdy by jej nie wydziedziczyli. Kochali ją. I
myślę, że moja mama w skryto-ści ducha podziwiała Jennifer i to, że jej córka
zawsze szła za głosem serca.
- Chyba ich ucieszyło, że zaręczyła się z lekarzem - zauważył Griffin.
- Och, byli zachwyceni. Ale to wprawiło Jennifer w przygnębienie. Ona
sama nie wydawała się dość dobra, ale skoro zamierzała poślubić stażystę, przed
którym stała otworem kariera bogatego i wziętego chirurga plastycznego, taką
wybrał sobie specjalizację, ojciec zaczął ją bardziej akceptować. O mój Boże! -
Mara zerkała to na Griffina, to na Ivy. - Czy Dennis był chociaż lekarzem? A
może to też kłamstwo?
- Nawet na pewno - powiedział Griffin.
- Mnie mówił, że studiuje ostatni rok na uniwersytecie nowojorskim -
wtrąciła Ivy. - %7łe zamierza ukończyć studia MBA.
W oczach Mary zamigotały błyski złości.
- Palant. Palant, kłamca i do tego jeszcze morderca!
- Maro - zaczął delikatnie Griffin. - Skąd ta pewność, że to Dennis zabił
Jennifer? Czyżby widziała pani wcześniej gwałtowniejsze przejawy jego
zachowania?
Przygryzła wargę.
- Nie, ale kiedyś na przyjęciu jakiś facet flirtował z Jen i zauważyłam, że
Dennis ją obserwuje. Gotowało się w nim z gniewu. Tak się wściekł, że
zmiażdżył w dłoni kieliszek z winem. Cały się zakrwawił. Było coś bardzo
dziwnego w jego spojrzeniu. Ta złość. Od razu pomyślałam o napadzie furii,
kiedy powiedziano mi, że Jennifer została zabita. Dostał szału po tym, co zaszło
poprzedniego wieczoru. - Wytarła miejsca pod oczami. - Musicie go znalezć. I
niech zapłaci za to, co zrobił mojej siostrze.
- Zapewniam panią, że go znajdziemy - powtórzył Griffin. - Ale proszę
pamiętać, panno Lexington, że na razie wciąż jeszcze nie wiemy na pewno, czy
Dennis zabił Jennifer. Na to wygląda, ale musimy zbadać tę sprawę
wszechstronnie.
- Ja pracuję z detektywem Fargo. Proszę mi wierzyć, zależy mi na
schwytaniu Dennisa, czy też Declana, tak samo jak zależy pani.
- Znajdzcie go jak najszybciej - wydusiła z siebie w bezsilnej złości. -A
potem wykastrujcie tego łajdaka.
Rozdział 8
Kiedy wyszli z domu Mary Lexington i wsiedli do samochodu, Griffin
przeprowadził kilka rozmów telefonicznych, koniecznych, żeby poddać
inwigilacji Laurę Frozier, która przecież mogła działać w zmowie z Declanem.
- Dokąd teraz jedziemy? - zagadnęła Ivy.
- Do mojego mieszkania - powiedział. - Muszę poszukać dodatkowych
informacji, zatelefonować do rozmaitych osób.
I mieć cię na oku, dorzucił w myślach. Dyskretny nadzór sprawi, że Ivy
nie będzie mogła skontaktować się telefonicznie z Declanem i nie zdoła
przekazać mu potajemnie informacji, udając przy tym, że współpracuje z
detektywem, którego celem jest schwytanie oszusta. Jeżeli rzeczywiście
[ Pobierz całość w formacie PDF ]