[ Pobierz całość w formacie PDF ]
go zaniepokoił. Zachowywał się jak Billy Bones z Wyspy Skarbów po otrzymaniu czarnej
plamy.
Jim czekał jeszcze przez chwilę, lecz Chill zgasił papierosa, a jego pomocnicy zaczęli
wzruszać ramionami i spoglądać groznie na intruza najwyrazniej audiencja była skończona
wstał więc i opuścił bar w chwili, gdy śpiewaczka zaczęła potwornie fałszować Jesteś po
prostu najlepszy . Pomyślał, że jeśli Chill zamierza kogoś zastrzelić, to najpierw powinien
zastrzelić tę babę.
ROZDZIAA IX
Ku zdziwieniu Jima następnego ranka Tee Jay przyszedł na zajęcia. Miał na sobie
podkoszulek z napisem Snoop Doggy Dog i dziwny, nieobecny wyraz twarzy. Jim wszedł do
klasy niosąc pod pachą gruby folder. Rzucił go na biurko, po czym stał przez chwilę,
spoglądając kolejno na każdego ucznia: Sue Robin Caufield, flirtującą i rozgadaną; Davida
Littwina, ze zmarszczonymi brwiami wpatrującego się w swój stolik, jakby nie mógł pojąć,
skąd się tu wziął; śmiejącą się głośno Muffy Brown; Raya Vito, z przymkniętymi oczami
flirtującego z Amandą Zaparelli teraz, kiedy miała już proste zęby, wzbudziła jego
gwałtowne zainteresowanie.
Jim potarł brodę grzbietem dłoni. Przez całą noc miał koszmary i rano nie ogolił się
zbyt dokładnie. Włosy nie dały się ułożyć tak, jak chciał, a w szufladzie znalazł tylko jedną
czystą koszulę była to koszula w niebieską kratę, którą zazwyczaj wkładał do prac przy
samochodzie. Brakowało jej dwóch guzików, ale przynajmniej była uprasowana.
Miło mi powitać Tee Jaya z powrotem w klasie i jestem pewny, że wam również
zaczął. To, co przydarzyło się Elvinowi, było straszną tragedią, lecz chyba łatwiej będzie
nam ją znieść wiedząc, że sprawca nie jest jednym z nas.
Mówiąc Jednym z nas , obrócił się i spojrzał na Tee Jaya. Tylko oni obaj wiedzieli, że
Tee Jay naprawdę był zamieszany w morderstwo i nawet jeśli sam nie zabił Elvina, to
przecież stał i patrzył, jak Umber Jones dzga nożem jego przyjaciela. Ale Jim chciał, aby
chłopiec czuł, że należy do klasy i zawsze może się zwrócić do nich o pomoc. To był jedyny
sposób, w jaki mógł wyrwać go spod okropnego wpływu wuja.
Dzisiaj przeczytamy Dlaczego głaskał koty Merrilla Moore a. Strona sto
osiemnaście w książce Współczesna poezja amerykańska . Chcę, żebyście najpierw
przeczytali go sami i spróbowali zrozumieć. To trudny i dziwny wiersz, jednak chciałbym od
każdego z was usłyszeć, co o nim sądzi.
Głaskał koty z najrozmaitszego powodu
Na przykład, kiedy wszedł do domu i czuł,
%7łe podłoga może się zapaść razem ze ścianami
Zgodnie z niektórymi prawami magii.
To właśnie chyba głosił znak nad drzwiami:
Naruszenie praw przez intruzów takich jak on.
Lecz nie miał nic do stracenia i nic do zyskania,
Więc zawsze wchodził&
Wciąż jeszcze czytał po cichu wiersz, kiedy dostrzegł czarny dym kłębiący się nad
parapetem. Dym gęstniał i rósł lekko wirując, aż stopniowo przybrał postać wuja Umbera, z
początku niewyrazną i zniekształconą, ale potem całkiem dobrze widoczną.
Jim usiłował na niego nie patrzeć, jednak okazało się to niemożliwe, gdyż Umber Jones
podszedł prosto do jego biurka i stanął tuż przed nim. Jego twarz wyglądała jak upudrowana
popiołem, a oczy jak dwie czerwone kulki. Przypominał zombie, ale przemówił swoim
zwykłym, grubym i groznym głosem:
Zrobił pan to, o co prosiłem, i porozmawiał z człowiekiem zwanym Chill?
Jim skinął głową. Zauważył, że Sharon podniosła głowę znad książki i spogląda na
niego marszcząc brwi, jakby czuła, że dzieje się coś dziwnego. Jim nie chciał, aby Umber
Jones zaczął podejrzewać, że któryś z uczniów wie o jego istnieniu, ale kiedy zerknął na Tee
Jaya, zorientował się, że chłopiec widzi wuja równie wyraznie jak on.
W porządku, panie Rook& i co ten Chill miał do powiedzenia?
Jim nie odpowiedział. Umber Jones podszedł jeszcze bliżej do biurka i wyciągnął rękę.
Nie dosłyszałem, panie Rook. Może niech pan mówi trochę głośniej.
Jim nadal spoglądał na niego i nic nie mówił. Umber Jones patrzył na niego przez jakiś
czas, a potem zaczął odkręcać prawe ramię. W końcu zdjął je, ukazując ukryte w nim ostrze.
Widzi pan ten nóż, panie Rook? To ostrze ma moc Ghede, który jest najbliższym
współpracownikiem Barona Samedi. Kiedy Baron Samedi potrzebuje zwłok, dostarcza mu je
Ghede. Chyba nie chce pan zostać takimi zwłokami?
Przysunął nóż pod nos Jima, aż ostrze prawie dotknęło jego brody.
Może jednak powie mi pan, co powiedział Chill zeszłego wieczoru?
Powiedział, żeby poszedł pan do diabła.
Oczywiście zaśmiał się Umber Jones. Chyba nie oczekiwał pan, że odda
dziewięćdziesiąt procent swoich zysków ot tak, ponieważ kazał mu to zrobić jakiś nauczyciel
z college u?
Nie, prawdę mówiąc, nie.
Jeszcze dwóch czy trzech uczniów podniosło wzrok znad książek.
Ale przekazał mu pan wiadomość, no nie? I ostrzegł go, co będzie, jeśli nie zrobi
tego, co mu kazano?
Tak.
Więc następnym razem, kiedy pan się z nim zobaczy, będzie bardziej chętny do
współpracy?
O czym pan mówi? Co pan chce zrobić?
Zamierzam przekonać go tak, jak zawsze przekonuję wszystkich, którzy mi się
opierają.
Jeśli komuś znów stanie się krzywda& zaczął Jim.
W tej samej chwili John Ng zerwał się z miejsca. Na jego twarzy malowała się panika.
Panie Rook! zawołał, trzymając w ręce amulet. Panie Rook, on tu jest,
prawda? To z nim pan rozmawia! Spójrzcie na mój kamień! Zrobił się cały czarny!
Sharon również się poderwała.
Wyczuwam go, panie Rook! Niech pan nie udaje, że go tu nie ma!
Inni uczniowie, zaskoczeni, rozglądali się na wszystkie strony.
Kto tu jest? O kim oni mówią?
To ten człowiek w czerni! wrzasnął John. To ten facet, który zabił Elvina! Nikt
go nie widzi, tylko pan Rook, ale on tu jest. Jest tu wśród nas, w tym pokoju!
Tee Jay obrócił się na krześle.
Zamknij się, ty wietnamski głupku! O czy ty mówisz, do diabła, jaki facet ubrany na
czarno?
On tu jest! oświadczyła Sharon. Wiem, że tu jest!
Ty też się zamknij, suko warknął na nią Tee Jay. Zwariowałaś czy co?
Tee Jay! skarcił go Jim. W tym momencie poczuł zimne dotknięcie na twarzy i
leżącą przed nim książkę opryskały kropelki krwi.
Zaszokowany, przycisnął dłoń do policzka. Umber Jones mierzył go gniewnym
spojrzeniem, obnażając pożółkłe zęby w groteskowym uśmiechu.
Powiedziałem panu, żeby im pan nic nie mówił, no nie? Nie usłuchał mnie pan.
W klasie zapadła głucha cisza. Wszyscy uczniowie patrzyli na Jima szeroko otwartymi
oczami. Krew ciekła mu między palcami i skapywała z łokcia.
Nic im nie powiedziałem odparł. Byli dostatecznie wrażliwi i inteligentni,
więc domyślili się sami.
Umber Jones zdawał się rosnąć i puchnąć, aż osiągnął ponad dwa metry. Miał na sobie
czarny garnitur i zapinaną na guziki czarną kamizelką, którą Jim wyraznie widział, chociaż
wydawała się dziwnie przezroczysta. Patrząc przez nią mógł dostrzec twarze swoich uczniów
Ricky ego, Beattie i Shermy Feldstein.
Teraz, kiedy już o mnie wiedzą oznajmił Umber Jones może przydałaby im się
mała lekcja, żeby wiedzieli, co się stanie, jeśli o mnie komuś powiedzą.
Nie dotykaj ich, ani się waż! krzyknął Jim.
A kto mnie powstrzyma?
Słuchaj, zrobię wszystko, co chcesz! Chcesz, żebym wrócił i porozmawiał z
Chillem?
Dobrze, zrobię to. Tylko zostaw w spokoju moich uczniów!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]