[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Adams potwierdziła.
Czy parii Adams, wiedziała, że panna Sainsbury Seale znała lub
kiedykolwiek spotkała w Indiach panią lub pana Blunta?
O, nie sądzę, monsieur Poirot. Ma pan na myśli tego wielkiego bankiera?
Przed kilku laty zatrzymali się u wicekróla i przypuszczam, że gdyby ich tam
spotkała, to by mi o tym wspomniała lub pochwaliła się tym. Obawiam się
dodała z lekkim uśmiechem pani Adams że każdy z nas wspomniałby o
spotkaniu wybitnych ludzi. W głębi duszy wszyscy jesteśmy snobami.
Czy ona w ogóle nigdy nie mówiła o Bluntach... przede wszystkim o pani
Blunt?
Nigdy.
Był piękny, letni dzień i Poirot patrzył pobłażliwym okiem na wdzięczące
się do chłopców, chichoczące niańki, podczas gdy w tym czasie pulchne
pociechy wykorzystywały ich nieuwagę.
Psy ujadały i goniły się po parku.
Mali chłopcy puszczali na stawie łódki.
Pod najbliższym drzewem siedziała przytulona para...
Ach! Jeunesse, jeunesse mruknął Herkules Poirot, przyjemnie
wzruszony tym widokiem.
Londyńskie dziewczęta miały chic. Mimo niegustownych sukienek.
Ubolewał jednak nad niedoskonałościami ich budowy. Te powabne
postacie wzbudzały w nim bolesne wspomnienia. Gdzie podziały się te bogate
krzywizny, te fascynujące linie, tak kiedyś kuszące oczy?
Och, Herkules Poirot pamiętał kobiety... Szczególnie tę jedną kobietę, tę
cudowną postać... Rajski Ptak... Wenus...
Która współczesna kobieta mogłaby przyćmić olśniewające piękno hrabiny
Very Rossakoff? Prawdziwa rosyjska arystokratka, arystokratka od stóp do
głów! A poza tym pamiętał ją jako znakomitą złodziejkę... Jedna z tych
autentycznie genialnych kobiet...
Poirot z westchnieniem oderwał myśli od tego cudownie błyszczącego
obiektu swych marzeń.
Pod drzewami Regent Parku zalecały się nie tylko niańki i im podobne.
Była tam również pod lipą dziewczyna w kreacji od Schiaparellego;
młodzieniec, który pochylał ku niej głowę, błagał ją o coś z przejęciem.
Nie ustępuj zbyt szybko! Miał nadzieję, że dziewczyna wie o tym. Cała
przyjemność polega na tym, aby gonitwę przedłużyć o tyle, o ile to możliwe...
I tak patrząc na te dwie postacie, nagle zdał sobie sprawę, że wydają mu
się znajome.
A więc to Jane Olivera przyszła do Regent Parku, aby spotkać się z
młodym amerykańskim rewolucjonistą?
Jego twarz ze smutkiem spochmurniała. Po chwili wahania przeszedł
trawnik i podszedł do nich. Zdejmując kapelusz, skłonił się przesadnie i
powiedział:
Bonjour, mademoiselle.
Zauważył, że Jane Olivera nie była niezadowolona z tego spotkania.
Natomiast Howard Raikes wyraznie był rozdrażniony.
Och, to znowu pan! warknął.
Dzień dobry, monsieur Poirot powitała go Jane.
Zawsze zjawia się pan tak niespodzianie?
Jak diabeł z pudełka rzekł Raikes, nadal mierząc Poirota chłodnym
spojrzeniem.
Nie przeszkadzam? spytał niewinnie Poirot.
Jane Olivera odpowiedziała uprzejmie:
Absolutnie nie.
Howard Raikes milczał.
Znalezliście państwo miłe miejsce zauważył Poirot.
To było miłe miejsce rzekł Raikes.
Uspokój się, Howardzie powiedziała Jane. Powinieneś nauczyć się
lepszych manier!
A co to są dobre maniery? parsknął Raikes.
To jest coś takiego, co pozwoli ci do czegoś dojść odparła Jane. Ja
sama nie mam żadnych, ale mnie to nie dotyczy, jestem bogata, względnie
ładna i mam wpływowych przyjaciół... Nie mam też żadnych z tych
nieszczęsnych braków, o których tak otwarcie pisze się w dzisiejszych
ogłoszeniach, więc dam sobie radę bez dobrych manier.
Nie mam nastroju na takie gadanie, Jane rzucił Raikes. Chyba lepiej
się zmyję.
Wstał i, rzuciwszy nieuprzejme kiwniecie głową w kierunku Poirota,
odszedł.
Jane Olivera odprowadziła go wzrokiem, opierając na dłoniach podbródek.
Poirot powiedział z westchnieniem:
Niestety, przysłowia mówią prawdę. Gdzie dwoje się zaleca, trzeci jest
intruzem.
Zaleca? Co za słowo!
Ależ tak, jest to właściwe słowo, prawda? Czyż nie zalotami nazywamy
adorację młodej kobiety przez mężczyznę przed oświadczynami o jej rękę?
Czy, jak to mówią, nie nazywa się to zalotami?
Pańscy przyjaciele, jak się wydaje, mówią zabawne rzeczy.
Herkules Poirot zacytował łagodnie:
"Trzynaste, czternaste, dziewczyny zalecają się". Proszę spojrzeć,
wszyscy dookoła właśnie to robią. Jane powiedziała ostro:
Tak... a ja przypuszczalnie również należę do tego tłumu...
Nagle odwróciła się do Poirota.
Muszę się przed panem usprawiedliwić. Wtedy pomyliłam się. Myślałam,
że przyjechał pan do Exsham szpiegować Howarda. Potem wuj Alistair
wyjaśnił mi, że zaprosił pana w celu zlecenia wyjaśnienia sprawy tej
zaginionej kobiety... Sainsbury Seale. Czy to prawda?
Całkowita.
Wobec tego przepraszam pana za to, co powiedziałam tamtego wieczoru,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]