[ Pobierz całość w formacie PDF ]
na iloSæ robotników nie przekracza tej, jak¹ posiada nieomal ka¿dy poszczególny niemiecki
obwód przemys³owy. Nie mówiê ju¿ o ró¿nicy intelektualnej, towarzyszu!
Bardzo jestem ciekaw! odezwa³ siê Niemiec.
Zadam pytanie: czy nie mySlicie o tem, ¿e dobrze zorganizowana, karna i na wszystko
zdecydowana grupa, rzuciwszy dobrze obmySlane has³a, zasadniczo poci¹gaj¹ce rzesze pra-
cuj¹cych, mo¿e dokonaæ rewolucji? Czy nie s¹dzicie, ¿e potrafi ona rozbiæ istniej¹ce spo³e-
czeñstwo, przeraziwszy je terrorem bezwzglêdnym, i z pomoc¹ tego¿ Srodka uj¹æ w swoje
rêce ster w³adzy nad biern¹ i wahaj¹c¹ siê czêSci¹ klasy, o któr¹ chodzi? spyta³ Uljanow.
68
MySlê, ¿e tak jest istotnie mrukn¹³ Liebknecht.
Zostanie to wykonane w Rosji! zawo³a³ Rosjanin. I tylko t¹ drog¹ konspiracji i za-
przysiê¿enia ideologów mo¿na dojSæ do celu. WczeSniej czy póxniej i Niemcy obior¹ tê dro-
gê, bo innej niema, towarzyszu! Wierzcie mi!
Gdzie¿ mo¿na znalexæ tak¹ grupê idejowców? westchn¹³ Liebknecht, mierz¹c wzro-
kiem drobn¹, lecz barczyst¹ postaæ stoj¹cego przed nim cz³owieka o zmru¿onych, przenikli-
wych oczach.
Est modus in rebus... odpowiedzia³ Uljanow i rozpocz¹³ rozmowê z Liebknechtem
o mo¿liwoSci otrzymania z partyjnej kasy niemieckich socjalistów subsydjum na szerzenie
marksizmu w Rosji dla wzmocnienia wspólnego frontu bojowników o dalszy los pracuj¹cych.
Po trzytygodniowym pobycie w Niemczech, Uljanow przyby³ do Pary¿a. Mia³ wskazanych
kilka adresów studentów Rosjan, studjuj¹cych w stolicy Francji.
Imiê jego by³o ju¿ dobrze im znane. Pokazali mu Pary¿, gdzie szczególnie zainiteresowa-
³o go muzeum des Arts et Métters oraz bibljoteki, sk¹d niemal przemoc¹ wywlekali go
nowi znajomi.
Ech! wzdycha³. Gdybym tak móg³ przewiexæ to wszystko do Rosji!
Pewnego dnia wpad³ do niego m³ody student Arinkin i zawo³a³ radoSnie:
Pawe³ Lafargue, wódz socjalistów francuskich, zgodzi³ siê przyj¹æ was, towarzyszu, na
krótk¹ rozmowê. Spieszmy siê!
Uljanow rozeSmia³ siê.
Przyj¹æ? Krótka rozmowa? Có¿ to za bur¿uazyjne s³owa?! Lafargue bêdzie rozmawia³
ze mn¹ tyle czasu, ile ja zechcê!
Pojechali do Lafargue a.
Francuz ostrym i szyderczym wzrokiem ogarn¹³ postaæ i mongolsk¹ twarz goScia.
Czy towarzysz jest Rosjaninem? spyta³ z grzecznym uSmiechem.
Tak! zaSmia³ siê Uljanow. Mistrza z pewnoSci¹ zastanowi³y tatarskie rysy mojej oso-
by?
Przyznam siê, ¿e tak! odpowiedzia³.
Mamy u siebie ma³o czystych rosyjskich typów! odpar³ W³odzimierz. Proszê pamiê-
taæ, ¿e 300 lat byliSmy w niewoli tatarskiej. Pozostawili nam Azjaci doSæ niepoci¹gaj¹ce ob-
licza, lecz i bardzo cenne cechy charakteru. JesteSmy zdolni do rozumowanego okrucieñstwa
i do fanatyzmu!
Lafargue z uprzejmym uSmiechem pochyli³ g³owê i, zmieniaj¹c temat rozmowy, zapyta³:
Chcia³bym wiedzieæ, jaki jest w³aSciwie poziom inteligencji socjalistów rosyjskich?
Najbardziej inteligentni studjuj¹ i komentuj¹ Marksa ze spokojem odpowiedzia³ goSæ.
Studjuj¹ Marksa! zawo³a³ Francuz. Lecz czy rozumiej¹?
Tak!
Puff! wykrzykn¹³ Lafargue. Oni go nie rozumiej¹! Nawet we Francji nikt go zrozu-
mieæ nie mo¿e, a jednak partja nasza istnieje ju¿ dwadzieScia lat i wci¹¿ siê rozwija!
Rozumie zato Marksa Lafargue i inni przywódcy! zawo³a³ Uljanow. To wystarczy!
Masy lubi¹ powodowaæ siê cudzym rozumem i ¿yæ pod tward¹ rêk¹.
Tak s¹dzicie, towarzyszu? Dziwnie to brzmi w ustach socjalisty! Gdzie¿ wolnoSæ i sza-
cunek dla kolektywu? pyta³ Francuz, z coraz wiêkszem zainteresowaniem s³uchaj¹c chra-
pliwej mowy Rosjanina, o przykrym dla pary¿anina akcencie.
69
WolnoSæ jest przes¹dem bur¿uazyjnym. Kolektyw korzysta z rozumu wybitnych kierow-
ników i to mu powinno wystarczyæ! Zreszt¹ dla dobra kolektywu musi on byæ trzymany
¿elazn¹ rêk¹ mówi³ spokojnie i z przekonaniem Uljanow.
Tedy car jest idealnym typem w³adzy dla was, towarzyszu!
Dla mnie nie! Dla kolektywu, z którego wyszed³ car tak! Car nie mySli o wszechro-
syjskim kolektywie, tylko o szlachcie i bur¿uazji... odpowiedzia³ W³odzimierz.
Rozmawiali jeszcze d³ugo. ¯egnaj¹c goScia, Lafargue szepn¹³ do niego:
Chcia³bym doczekaæ siê czasu, kiedy wy, towarzyszu, zaczniecie dzia³aæ pod³ug swego
planu!
Spodziewam siê, ¿e czas ten ju¿ siê zbli¿a, mistrzu! odpar³ Uljanow.
W kilka dni póxniej siedzia³ ju¿ w ma³ej kawiarence w Genewie, zapatrzony w turkusow¹
taflê jeziora Lemañskiego.
Przy stoliku zajêli miejsca wypróbowani rewolucjoniSci rosyjscy, przebywaj¹cy oddawna
na wygnaniu. Byli to Plechanow ojciec socjalizmu rosyjskiego, Akselrod jego organizator
i Wiera Zasulicz jego sztandar.
Z szacunkiem patrza³ Uljanow na surow¹ twarz Plechanowa i jego brwi krzaczaste. Na-
uczy³ siê od niego wielu potrzebnych rzeczy, czytaj¹c ksi¹¿ki i artyku³y starego rewolucjoni-
sty w nielegalnych rosyjskich pismach zagranicznych. Wpatrywa³ siê z uwielbieniem,
z rzewn¹ mi³oSci¹ w ten uparcie zaciSniête usta, które wypowiedzia³y nigdy niezapomniane
s³owa, ognistemi g³oskami zapisane w duszy Uljanowa:
Dobro rewolucji stanowi najwy¿sze prawo! Pozbawienie tyranów ¿ycia nie jest morder-
stwem!
Wspania³e, potê¿ne s³owa wielkiego wodza i nauczyciela! Takie zrozumia³e, drogie dla
Uljanowa, bo szepta³ je jeszcze ustami ch³opaka, nosz¹cego mundurek uczniowski.
Z rozczuleniem patrza³ na Akselroda, cz³owieka-maszynê, pisz¹cego od rana do nocy,
pêdz¹cego od miasta do miasta, kontroluj¹cego, doradzaj¹cego, poruszaj¹cego ca³ym mecha-
nizmem partji, zapominaj¹cego o sobie w p³omiennym, burzliwym porywie.
W³odzimierz wywar³ na wszystkich silne wra¿enie. Wyczuli w nim niewyczerpane si³y,
nieugiêt¹ wolê i niezwyk³y spryt rewolucyjny, oparty na zrozumieniu duszy warstw spo³ecz-
nych i okolicznoSci, w których wypada³o dzia³aæ.
Uljanow mówi³ ma³o o sprawach bezpartyjnych, tem bardziej, ¿e odczu³ ch³Ã³d, którym
wia³o od ca³ej postaci Plechanowa. Stary lew by³ gniewny na tego m³odzika, który oSmieli³
siê wy³amywaæ z programowych poczynañ szeregowców socjaldemokracji.
W³odzimierz opowiada³ o swoich wra¿eniach zagranicznych. Nie skrywa³ swego zachwy-
tu przed cywilizacj¹ zachodu.
Czegó¿bySmy dokazali przy takich Srodkach materjalnych i technicznych! zawo³a³.
Tymczasem u nas, je¿eli mam powiedzieæ szczer¹ prawdê, to, oprócz cara, niemamy nawet
kogo ograbiæ. ¯ebrak na ¿ebraku! Wspania³e tu s¹ rzeczy. Tak wspania³e, ¿e z bólem serca
podniós³bym na nie rêkê!
Czy¿ w Rosji niczegobyScie, towarzyszu, nie ¿a³owali spyta³ Akselrod.
W Rosji niczego! odpar³ bez wahania. Czegobym mia³ ¿a³owaæ? W Rosji biæ i bu-
rzyæ ³atwo! Bi³ nas od tysi¹ca lat ze wszystkich stron, kto chcia³! Wariagi, Pieczyngi, Tata-
rzy, Polacy, samozwañcy, Szwedzi, nasi carowie, policja. Tysi¹cami pal¹ siê wsie co roku,
niby fury s³omy. Tysi¹ce ludzi umiera z chorób i z g³odu. Czego mamy ¿a³owaæ na naszej
70
bezgranicznej p³aszczyxnie, pokrytej lasami, glin¹ i bagnami tundry? Naszych kurnych chat,
o cuchn¹cych strzechach ze zgni³ej s³omy? Tych zaduchu pe³nych bar³ogów, gdzie ludzie
wlok¹ pod³e ¿ycie obok krów i ciel¹t, jedz¹ z jednej misy, na jednem ³o¿u mno¿¹ siê, rodz¹
dzieci i umieraj¹? Naszego ¿ycia kator¿ników, bez idei, pe³nego zabobonów: pocz¹wszy od
ofiar dla domowych biesów a¿ do zachwytu przed zachodnim parlamentaryzmem? Doko³a
nas pustkowie, gdzie albo nas bili, albo my mordowaliSmy. A wSród tego wszystkiego pier-
wotny, ciemny, jak dziewiczy las, rosyjski ch³op rab boga, rab cara i rab djab³a...
Jednak miasta nasze, nasza sztuka, literatura... zaprotestowa³a Zasulicz.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]