[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pasujących do kogoś takiego jak Elliott. Podbiegł do nich chudy
młodzieniec, zachwycony, że trafia mu się klient.
- Dzień dobry państwu - powiedział z teksaskim akcentem. -
Potrzebują państwo samochodu?
Mallory z trudem powstrzymała się od repliki, że szukają konia z
bryczką, ale Elliott mruknął coś potwierdzająco. Mallory podeszła do
niezwykle efektownego samochodu, o błękitnometalicznej karoserii, i
otworzyła drzwi, aby obejrzeć z bliska wybite pluszem wnętrze.
Tak, pomyślała, to powinno podobać się Elliottowi.
63
RS
- Aa... - pochwalił sprzedawca, znalazłszy się nagle obok niej -
pana żona ma dobry gust. To jest coś pięknego, nieprawda? Ma
wszystkie zalety. Elastyczną kierownicę, rozkładane siedzenia,
wystarczy nacisnąć ten guzik, kontrolę szybkości, radiomagnetofon,
pluszową tapicerkę, dywaniki...
Mówił prawie kwadrans bez przerwy. Mallory, słuchając jednym
uchem, chodziła wokół samochodu, a potem wsiadła próbując, czy
fotele są dość wygodne. Jest wystarczająco dużo miejsca na długie
nogi Elliotta, stwierdziła, wyciągając się jak najdalej.
- Aadny jest, prawda, Elliott? - Wystawiła głowę przez okienko,
a potem wysiadła. Gdzie się podział Elliott?
Dojrzała go w głębi salonu, siedzącego w otwartym sportowym
samochodzie o smukłej linii i złotawej karoserii. Obok niego stał
sprzedawca, trajkocząc bez przerwy i gestykulując obydwiema
rękami. Oczy Mallory rozszerzyły się ze zdumienia. Czy on zamierza
kupić corvettę? Człowiek, którego najelegantszym strojem były
popelinowe spodnie i koszulka polo? Elliott miał minę mocno
niewyrazną, gdy Mallory podeszła do niego.
- Zauważyłem go z daleka - rzekł, jakby się bronił przed
zarzutami. - Ma ładny kolor, prawda?
- Jest boski - odparła bez namysłu. - Po prostu nie spodziewałam
się, że chcesz kupić sportowy wóz.
Popatrzył na szereg większych, bardziej tradycyjnych w linii
samochodów.
- Oczywiście każdy z tamtych byłby bardziej praktyczny...
64
RS
Mallory nie mogła powstrzymać śmiechu, widząc jego
rozmarzoną minę. Wyglądał jak mały chłopiec w sklepie z
zabawkami, któremu radzą wybrać jakąś kształcącą grę, a jemu marzą
się wrotki.
- Obejrzyjmy go dokładniej - powiedziała, otwierając drzwi od
strony kierowcy. Nie zwracając uwagi na sprzedawcę, który dostawał
gorączki widząc, że ma szansę na wielki procent od sprzedaży,
wślizgnęła się za kierownicę i usiadła na obitym skórą fotelu.
Zauważyła z zadowoleniem, że samochód ma automatyczną skrzynię
biegów, co było korzystne dla Elliotta, któremu brakowało
dostatecznego przygotowania, aby się posługiwać przekładnią skrzyni
biegów.
- Coś takiego! To nie do wiary! - wykrzyknęła na widok deski
rozdzielczej, przypominającej pulpit sterowniczy w samolocie, tyle w
nim było wskazników i przeróżnych bajerów.
- Podoba ci się? - zapytał Elliott, nachylając się do okienka i z
trudem kryjąc swój zachwyt.
- Jest olśniewający, kosztowny, imponujący, młodzieżowy w
stylu i mało praktyczny - zażartowała, patrząc kątem oka, jak mu
zrzedła mina. - Ale sądzę, że powinieneś go kupić - dodała,
uśmiechając się szeroko.
Oczy mu zabłysły:
- Naprawdę?
65
RS
- Oczywiście. Jest wspaniały. Właśnie tego ci potrzeba. "
Szkoda, że nie możemy pojechać nim do Chicago i zaprezentować go
twojej rodzinie.
- Zatkałoby ich - roześmiał się.
Mallory przeżyła jeszcze jeden wstrząs, gdy zobaczyła, jak
obojętnie Elliott wypisuje czek na całą sumę za samochód.
Ona za swojego forda musiała płacić raty jeszcze przez półtora
roku, choć kupiła używany, pomyślała z westchnieniem.
Po szybkim telefonie do banku kierownik salonu prawie całował
Elliotta po rękach obiecując, że samochód będzie gotów do zabrania
jeszcze tego popołudnia.
- Ma pan wyjątkowo zgodną żonę - stwierdził z podziwem
sprzedawca, odprowadzając ich do forda. - Mój ślubny kasjer dostałby
ataku, gdybym pozwolił sobie na jakąś fantazję, zamiast kierować się
względami praktycznymi. Szczęściarz z pana.
- Ja też tak myślę. - Elliott nie próbował wyjaśniać sytuacji, lecz
śmiał się, widząc rumieniec na twarzy Mallory.
- Teraz będziesz musiał uzyskać prawo jazdy - powiedziała, gdy
odjechali sprzed salonu samochodowego. - Na razie, dopóki jezdzisz
jako uczeń, musisz zawsze mieć obok siebie kierowcę z prawem
jazdy. Pojadę z tobą po południu po twój samochód.
- To nie będzie konieczne - odparł z uśmiechem, wyraznie
zadowolony z siebie.
Mallory zaniepokoiła się.
66
RS
- Elliott, chyba nie zamierzasz jezdzić bez prawa jazdy?
Zapłacisz mandat!
Elliott sięgnął do tylnej kieszeni i rzucił portfel na jej kolana
- Otwórz!
- Masz prawo jazdy?! Kiedy je zdobyłeś?
- Dziś rano.
- Myślałam, że rano byłeś na uniwersytecie.
- Wiem. Chciałem ci zrobić niespodziankę.
- I zrobiłeś. - Pochyliła się impulsywnie i pocałowała go w
policzek. - Moje gratulacje. Nie znam nikogo, kto by się nauczył
jezdzić i zdał egzamin w ciągu tygodnia.
Elliott jechał parę minut w milczeniu, a potem zapytał:
- Naprawdę podoba ci się ten samochód, który wybrałem?
- Bardzo - zapewniła go.
- Możesz nim pojechać wieczorem na to przyjęcie.
- Naprawdę? Pozwolisz mi?
- Byłbym nędznikiem, gdybym nie pozwolił po tym, jak mnie
uczyłaś jezdzić swoim własnym samochodem.
Uśmiechnęła się w odpowiedzi. Na pewno nie jest nędznikiem,
pomyślała, patrząc z uznaniem na swego przystojnego towarzysza.
Elliott wyłączył silnik i siedział za kierownicą swej nowiutkiej
corvetty, patrząc ponuro w okna Mallory. Nie znosił przyjęć.
Westchnął ciężko, wysiadł z nisko zawieszonego wozu i zamknął
starannie drzwi. Jeszcze przez chwilę podziwiał piękną, nową
67
RS [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gabrolek.opx.pl