[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Czerwoną, co nastąpiło póznym popołudniem 9 maja 1945 roku, zabrały osiem
ciężkich sejfów z miejscowego oddziału Banku Rzeszy.
W każdym razie ciężarówki pojechały w kierunku Cieplic (Bad
Warmbrunn), które wówczas byty samodzielnym miastem. Ale do Cieplic nie
dotarły. Po drodze konwój skręcił w prawo i polnymi drogami, omijając nie
tylko Cieplice, ale i Sobieszów (obie miejscowości są obecnie dzielnicami
Jeleniej Góry) oraz Piechowice, skierował się w stronę Górzyńca, wioski
dzielącej Karkonosze od Gór Izerskich. Wioskę ciężarówki minęły ze
zgaszonymi światłami i pojechały w kierunku majaczącej w ciemnościach
ściany lasu...
Próbując odtworzyć trasę lub też trasy dalszej jazdy ciężarówek zakładano
nawet, że konwój ów w pewnym momencie się rozdzielił. Fakt, że ostatni ślad
samochodów został w Górzyńcu, niczego nie ułatwiał. Wręcz
przeciwnie. Z tego miejsca ciężarówki mogły bowiem skierować się w niemal
bezludny kompleks Gór Izerskich lub leż pojechać do Szklarskiej Poręby
(Schreiberhau) i nawet dalej, w czeską obecnie, a wówczas niemiecką część
Sudetów, Nie wykluczono również hipotezy ukrycia samochodów z ładunkiem
lub też samych tylko sejfów w podziemnych sztolniach Gór Izerskich. Na dwie
takie sztolnie o około trzystumetrowej długości i do czterech metrów szerokości,
wykutych w litej skale pod olbrzymią, odkrywką kopalni kwarcu, natrafiono
kilka lat po wojnie. Może tych sztolni było więcej? W każdej z nich dałoby się
ukryć całą kolumnę samochodów ciężarowych i poprzez wysadzenie dynamitem
wjazdu zamaskować ów podziemny skarbiec, A może ładunek z samochodów
znalazł się w podziemnej fabryce zbrojeniowej, która w końcowej fazie wojny
funkcjonowała gdzieś w okolicach Jeleniej Góry? I która leż została
zamaskowana na tyle skutecznie, że do dziś nic udało się na nią natrafić. W
każdym razie w ciemnościach tamtej wiosennej nocy rozwiał się ślad po
konwoju niemieckich ciężarówek wojskowych z bankowymi sejfami.
Czy do tego konwoju należały dwie ciężarówki, na które wkrótce po zajęciu
tych terenów przez Armię Czerwoną natrafiono przy szosie Szklarska Poręba -
Harrachow? Stały puste i opuszczone w pobliżu skoczni narciarskiej, ale co
ciekawe, nic miały również, jak te z konwoju, tablic z numerami
rejestracyjnymi. Czy ciężarówki te porzucono po zawiezieniu w okolice
wodospadu Kamieńczyka przynajmniej dwóch sejfów, które ukryto w
znajdującej się za środkową kaskadą wodospadu grocie zwanej Złotą Jamą? O
istnieniu tej groty dowiedziano się dopiero w kilka miesięcy po zakończeniu
działań wojennych ze starego niemieckiego przewodnika turystycznego. Mimo
iż nie było to wcale proste, zajrzano tam. Złota Jama była jednak pusta...
Była pusta od zakończenia wojny czy też pózniej została opróżniona? A jeśli
tak, to przez kogo? W okolicach Szklarskiej Poręby jeszcze długo po wojnie
grasowały bandy prohitlerowskiego Werwolfu. Nie można wykluczyć, iż
właśnie członkowie Werwolfu mogli wiedzieć o tej prowizorycznej skrytce i po
wyciągnięciu z niej sejfów albo ukryli je w innym, bardziej bezpiecznym
miejscu, albo przerzucili przez niezbyt wtedy strzeżoną granicę na czeską stronę
i dalej do amerykańskiej strefy okupacyjnej Niemiec. Wszak przez kilka
pierwszych tygodni powojennych przez nikogo praktycznie nie kontrolowane
pociągi kursowały ze Szklarskiej Poręby do Harrachowa. Dopiero latem 1945
roku starosta jeleniogórski - Wojciech Tabaka polecił żołnierzom polskim,
którzy przypadkowo znalezli się w tej okolicy, - wysadzić w powietrze odcinek
torów w rejonie Jakuszyc, przerywając ten przemytniczy szlak.
*
Człowiekiem, który musiał być wtajemniczony w akcję ukrywania w
Sudetach dzieł sztuki, kosztowności, złota i srebra ze skarbów bankowych oraz
archiwów hitlerowskich był Karl Hanke. Ten cieszący się aż do końca
bezgranicznym zaufaniem Hitlera dolnośląski gauleiter NSDAP, czyli okręgowy
szef partii nazistowskiej i jednocześnie komisarz obrony Rzeszy, wiedział o
wszystkim, co działo się na terenie jego prowincji. Wprawdzie został on w
oblężonym przez Armię Czerwoną Wrocławiu, ciężką ręką przywracając ślepą
dyscyplinę wśród obrońców "Festung Breslau ale najważniejsze miejsca
ukrycia wybierano wcześniej, gdy Hankę cieszył się jeszcze swobodą ruchów i
nie musiał zajmować się na bieżąco obroną, a raczej systematycznym
niszczeniem Wrocławia. Tu wszak ? jego rozkazu zrównano z ziemią niemal
całą dzielnicę, pod ostrzałem artylerii radzieckiej przygotowując lotnisko w
centrum miasta. Gdy za wierną służbę Hitler w swym testamencie mianował go
reichsfuchrerem SS na miejsce zdegradowanego za zdradę Heinricha Himmlera,
Hankę nad ranem 6 maja 1945 roku wsiadł do samolotu "Fieseler Storch" i
wystartował z tego lotniska, porzucając obrońców twierdzy. Wystartował i -
wszelki ślad po nim zaginął.
To jedna z wersji. Druga głosi, że z oblężonego Wrocławia Hanke uciekł na
prototypowym śmigłowcu, który został zmuszony do wylądowania na terenach
zajętych przez czerwonoarmistów. Czy Hanke zdradził Rosjanom niektóre
tajemnice swej prowincji? I jaką zginął śmiercią? Ponoć samobójczą..
No i pozostają jeszcze Rosjanie, którzy w pierwszych latach powojennych
traktowali Dolny Zląsk Jak swój folwark. Co się dowiedzieli choćby od jeńców
wojennych? Co odkryli w Sudetach i stąd wywiezli do ZSRR? Ze wspomnień
osadników i zachowanych raportów co odważniejszych przedstawicieli władz
polskich wynika, że czerwonoarmiści nie gardzili dosłownie niczym, co
przedstawiało jakąkolwiek wartość materialną lub militarną. To na polecenie
wojskowych władz radzieckich jeńcy niemieccy rozebrali, lub raczej zerwali
sieć trakcyjną zelektryfikowanych tu linii kolejowych, na przykład z Wrocławia
przez Wałbrzych i Jelenią Górę do Zgorzelca.
W archiwum Biblioteki Muzeum Zląskiego we Wrocławiu pozostał
dokument, który częściowo choćby przedstawia to, co wojskowi radzieccy robili
w zamku Książ od maja 1945 do czerwca roku następnego, kiedy to potężne
zamczysko przekazano administracji polskiej. Dokumentem tym jest kopia
raportu Stefana Styczyńskiego z 20 sierpnia 1946 roku do Naczelnej Dyrekcji
Muzeów i Ochrony Zabytków Ministerstwa Kultury i Sztuki RP w Warszawie,
dotyczącego sytuacji "w Zamku Fuerstenstein, pow. Wałbrzych".
Na wstępie Styczyński pisze o wojennych losach zamku, wspominając, iż
był on przebudowywany na jedną z rezydencji Hitlera. Dalej zaznacza, że z
chwilą objęcia zamku przez wojska radzieckie jego wyposażenie znajdowało się
w nienaruszonym stanie i pisze:
... Gospodarka Rosjan przez cały rok 1945, jeśli chodzi o ruchomości zamku,
polegała głównie na przygodnym wywożeniu rzeczy cenniejszych, co jednak nie
miało charakteru akcji zorganizowanej z góry. Wywożono meble, obrazy,
dywany, rzezby itd. Dopiero w styczniu 1946 roku zjechała komisja, złożona z
wyższych oficerów kwatery marszałka Rokossowskiego (Konstanty Rokossowski
był wówczas dowódcą wojsk Armii Radzieckiej stacjonujących w Polsce -
przyp. L. A.), która dokonała przeglądu całości. Całość urządzenia, aczkolwiek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]