[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wania. Jakby z każdym krokiem robił sto kilometrów, jakby każda sekunda była godziną,
dobÄ…...
W pewnej chwili przeraził się ciężko. Z przydrożnych krzaków wyskoczył człowiek.
Wymierzył w jego pierś coś, co oszołomiony Rewizor wziął za ciężki bojowy pistolet...
Dopiero gdy stanął z podniesionymi rękami, rzekomy napastnik gwałtownie gestykulu-
jąc jął go uspokajać.
Azylo politico wołał emigration! Polish! Siuszarka, szuszarka! jął powta-
rzać niezrozumiałe słowo... Dopiero gdy znacząco przejechał po swej łysej czaszce, Rewizor
zrozumiał:
Suszarka! biorąc go za Szweda, ktoś z grupy oszukanych rozbitków, uciekinier z
obozu, chce się dorobić sprzedając mu suszarkę. Przypomniał sobie, że była to, obok kremu
Nivea główna oferta zagraniczna polskich turystów.
Nie, nie potrzeba wyjąkał, a przybysz spojrzał na niego i krzyknął. Pan też od
nas? Lecę szukać Szweda.
Nim zdołał coś powiedzieć, łysy napastnik dał nura w krzaki.
Wspomniał, że to Kosmonautka pokazała mu tragiczny obóz i znów wrócił myślami do
swej miłości.
Trzy kwadranse, które zajęła mu cała dalsza droga, były wiecznością, były rozstaniem.
Ale o tyle minut skróciła się męka oczekiwania. Ujrzy ją przecież na rozprawie, która zaczyna
się o dziesiątej. Podniecony tym przeświadczeniem wkroczył na ulice miasteczka. Już żyło.
Przed progami sklepów tworzyły się pierwsze kolejki. Wprawdzie nie było towarów, ale nie
było też ekspedientów, żeby o tym czekającą publiczność powiadomić, a nadzieja jest zawsze
mocniejsza od rozsądku i nabytego doświadczenia.
Wszędzie widać było, że Naczelnik, zwany Horodniczym, dobrym jest gospodarzem.
Rozkopane ulice świadczyły bodaj o zamiarze przeprowadzenia jakichś instalacji wodociągo-
wych lub asenizacyjnych, poprzewracane znaki drogowe otwierały drogę inicjatywie kiero-
wców... Na ulicy, do której zmierzaÅ‚, vis-á-vis hotelu, spostrzegÅ‚ otwarty już nieduży sklepik
spożywczy. Odczuł pragnienie. Ta noc. Przebyty intensywnym marszem kawał drogi. Na
drzwiach był napis: sera brak , ale przecież nie po ser startował do instytucji Handlu
Wewnętrznego, tak zwały się sklepy w Ostrowie Morskim, jak i w całym kraju.
Z ulgą zobaczył, że jedyna ekspedientka przelicza brudnym paluszkiem o wymanikiuro-
wanym pazurze butelki z wodÄ… sodowÄ….
PoproszÄ™ jednÄ…!
Czego?
ProszÄ™ butelkÄ™ wody...
Remanent... oznajmiła pani.
To pani wliczy moją butelkę do tych pustych wskazał na stojące z boku pojemni-
ki.
Bo zawołam milicję.
Rewizor nieco się speszył. Oblizał spieczone wargi i ruszył prosto do hotelu. A tu wła-
śnie urzędowała milicja. Jakiś okropnie pobity jegomość brany był w krzyżowy ogień pytań.
Chodziło, jak się Rewizor domyślał, o ustalenie prawdy.
... wysoki taki... czarny... jęczał poszkodowany półleżąc na kanapie w recepcji.
Nazwisko. ImiÄ™. Data urodzenia.
Nie znam go przecież.
Więc kogo pan oskarża?
Tego co mnie pobił.
Nazwisko. Imię. Data urodzenia cierpliwie powtórzył funkcjonariusz. Inaczej
nie ma sprawy. Inaczej to donosicielstwo oznajmił teraz już z naciskiem. Zamknął notes.
Wygląda więc na to, że sam się pobiłem.
To zupełnie możliwe. Wnosi pan skargę?...
Rewizor podszedł do recepcjonisty, wziął swój klucz i chyłkiem pomknął na górę. Do-
padł do kranu nad umywalką. Niestety, zamiast zbawczej wody, usłyszał jedynie złośliwy syk
dobywającego się powietrza. Lekko zdenerwowany pognał do recepcji.
Nie ma wody? zapytał nie kryjąc gniewu. Ostatecznie był Rewizorem. Z pewno-
ścią o tym wiedzieli. Przecież okazywał dokumenty.
Jest woda. Ale tylko w apartamentach. Słaby pobór. Musieliśmy ograniczyć, żeby
była w apartamentach.
A któż to taki zajmuje te apartamenty, że urzędnik na delegacji nie może... rozpo-
czął tyradę, ale recepcjonista uciszył go kładąc palec na wargach.
Obowiązuje cisza nocna oznajmił.
Przecież jest dziewiąta rano.
Ale gość z apartamentów dopiero poszedł spać.
Któż to jest do licha?
Proszę recepcjonista otworzył księgę gości. Pan Wróblewski. Specjalista na
delegacji... Gość samego pana Aaszcza.
Nieogolony, spragniony, zły Rewizor wkroczył do gabinetu Szefa. Tu, niestety, upoko-
rzony, nim zaczął referować sprawę, uczuł, że nie zrealizowane wobec blokady hotelowych
urządzeń sanitarnych potrzeby fizjologiczne upominają się o swoje prawa. Bąknął coś na
przeproszenie i wyznawszy, dokąd się wybiera, chciał opuścić gabinet, ale Szef poprosił go o
chwilę cierpliwości. Rewizor ponaglany coraz brutalniej przez żołądek z rozpaczą widział, jak
gospodarz zbliża się do pancernej szafy i manipulując cyfrowym zamkiem zabiera się do jej
otwierania.
Chciał właśnie zaprotestować, że nie będzie w tej chwili w stanie zagłębiać się w akta,
gdy żelazne drzwi uchyliły się i zobaczył stojącą na honorowym miejscu rolkę papieru toale-
towego.
Proszę! wręczył mu Szef z błyskiem dumy w oku.
Wyposażony tak szczodrze Rewizor jak na skrzydłach pomknął w dół, potem koryta-
rzem w prawo. Jeszcze tylko drzwi kabiny, przestraszył się, że wybrał nieszczęśliwie te, na
których wczoraj odręczny napis straszył oskarżeniem tylko z Moczem , ale widok prawidło-
wo zamocowanej spłuczki upewnił go, że jest we właściwym miejscu...
Od czego wprawne oko Rewizora. Spełniwszy, co zamierzał, odnotował, wychodząc,
pewien charakterystyczny szczegół: spłuczka była ceramiczna. Z tych najdroższych. Do naby-
cia tylko w Peweksie... Niedawno kontrolował sprawę pewnych nadużyć przy budowie luksu-
sowych willi... Więc tak, wczoraj nic kartka dziś luksusowy element wyposażenia po-
chodzenia zagranicznego zanotował w pamięci. Pogrążony w służbowej zadumie kroczył
w stronę gabinetu Szefa. Wiedział, że szczegół ten też poruszy, ale zacząć musiał od sprawy
zasadniczej: nocą usiłowano usunąć dowód rzeczowy czyjegoś przestępstwa likwidując nie-
kutego konia...
Tak można by syntetycznie streścić wywód Rewizora. Szef nieco się skrzywił, ale
wszak było imię i nazwisko gajowego Hilarka, nie można więc mówić o donosicielstwie.
System stworzony przez Szefa był jednak skuteczny. Nikt nie kręcił się po gmachu, panowała
senna dobroczynna cisza.
Musimy to wyjaśnić do końca. W terenie są pogłoski, że to Aaszcz postrzelił w nocy
gajowego Hilarka i wspólnie postanowili ukryć sprawę... Wiem, że te wiadomości dotarły i do
pana... Rewizor zademonstrował już swą orientację w terenie .
Och, pan Aaszcz jest poza wszelkim podejrzeniem. Czy pan wie Szef zniżył głos
on komputeryzuje ZwiÄ…zek Radziecki. Ma kontakty z Bajkonurem...
Te sprawy podlegają innym władzom. Pan...
Znam swoje obowiązki oświadczył chłodno Szef i kazał połączyć się z Nadleśni-
ctwem. To może potrwać ostrzegł gościa.
Przecież Nadleśnictwo jest po drugiej stronie ulicy zaprotestował Rewizor.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]