[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zarzucał jej Cutter, w jakiś sposób chroniło jej spokój, odgradzało od złych
emocji. Było obroną i chyba okazało się konieczne. Teraz jednak czuła
kolosalną ulgę. Jak dobrze było rozmawiać z matką, kiedy nie dzieliły ich
żadne żale i tajemnice.
- Gdyby nie to, że on już nie żyje, zabiłabym go własnymi rękami -
powiedziała Blanka, kiedy Adrianna głośno wytarła nos. - Twój ojciec na
pewno miał swoje wady, ale był mi wiemy, to muszę mu przyznać.
Prawdopodobnie doskonale wiedział, że nigdy nie znalazłby kobiety, która
kochałaby go tak gorąco jak ja.
Adrianna wyrzuciła do śmieci ostatnią chusteczkę higieniczną.
- Czy to było trudne, mamo, dla ciebie, wytrzymać to wszystko?
- Najtrudniejsze w życiu, przez co musiałam przejść - przyznała. - Ale...
czy pamiętasz, jak kiedyś twój ojciec...
Blanka zaczęła snuć opowieść o tym, jak wybrali się z ojcem do Atlanty.
Kupił jej naszyjnik i kolczyki - malutkie urocze diamenciki osadzone w
złocie. Twarz jej rozbłysła na to wspomnienie i Adrianna pomyślała z
nadzieją, że może ona kiedyś przypomni sobie coś miłego, co łączyło ją z
Harveyem. Westchnęła. Na pewno nie będzie nigdy w życiu w ten sposób
wspominać Cuttera. Ten człowiek za bardzo dał się jej we znaki. Zburzył
jej kruchy ład wewnętrzny, odebrał spokój.
Cutter zawahał się, zanim nacisnął dzwonek przy furtce. Już od dawna,
jak jeden z domowników, otwierał drzwi własnym kluczem i wchodził bez
pukania. Teraz jednak czuł się raczej jak nieproszony gość niż domownik.
Wołał poczekać, aż ktoś mu otworzy.
Stal kilka minut, ale nikt nie podchodził do furtki. Słyszał dobiegający
zza domu warkot kosiarki. Po krótkim wahaniu wszedł do środka.
Zajrzał na malutkie podwóreczko na tyłach domu, czy kogoś tam nie
ma. I serce mu drgnęło na widok Adrianny, koszącej trawę. Jasne pukle
włosów spadały na zaróżowione od słońca ramiona. Miała na sobie jasną
bawełnianą bluzeczkę na ramiączka i błękitne krótkie spodenki, które
odsłaniały opalone na złoto, zgrabne nogi.
Podszedł do niej i dopiero wtedy go spostrzegła. Spojrzała na niego z
niechęcią. Aż poczuł chłód, mimo że było to ciepłe czerwcowe popołudnie.
Wyłączyła kosiarkę. Speszyła ich nagła cisza.
- Mówiłem, że tu wrócę.
- Po co?
- Musimy porozmawiać.
Adrianna ledwie rzuciła na niego okiem i ruszyła w stronę kuchennych
drzwi. Stanęła na schodach. Skrzyżowała ręce w symbolicznym geście,
który mówił:  to moje terytorium, to mój dom".
- Jeśli przyszedłeś do Lisy po swoje dwieście dolarów, to przyjmij do
wiadomości, że moja córka wróci z lekcji tańca najwcześniej za godzinę -
powiedziała z ironią. - Dług honorowy należy oddać, jednak nie wydaje mi
się, żeby miała ona ochotę na pana towarzystwo.
- Może i nie byłoby to złe, gdybyśmy porozmawiali we dwoje.
Wzruszyła ramionami.
- Potrzeba mi zaledwie kilku godzin pracy i łazienka będzie skończona.
Przyniosłem ze sobą narzędzia. Mógłbym zacząć teraz, a wtedy może
doczekam się i na Lisę. Choć oczywiście, jak wcześniej wspominałem, nie
wezmę od niej tych pieniędzy.
- Cóż za wspaniałomyślność - parsknęła śmiechem. - Nie myślę, żeby to
było dobre rozwiązanie.
Po cichu policzył do dziesięciu, starając się zachować spokój. To, co
chciał jej powiedzieć, było wystarczająco trudne bez jej złości, bez
niechęci.
- Niepotrzebnie się dąsasz - powiedział. - Rozumiem, jak ciężko ci było
powiedzieć o Harveyu, ale to przecież nie znaczy, że przestaliśmy ze sobą
rozmawiać.
- Nie mamy o czym rozmawiać - rzekła sucho, ale teraz jej policzki
zrobiły się czerwone. Nie opuściła wzroku, patrzyła na niego płonącymi
oczami. I nagłe zrozumiał prawdę. Zdał sobie sprawę z tego, co się
wydarzyło.
Przecież był tylko rzemieślnikiem, zatrudnionym do konkretnej roboty.
Do jego obowiązków należało wykonanie prac remontowych w łazience,
nic poza tym. Dobremu fachowcowi nie wolno wtrącać się do spraw
pracodawcy. Nawet jeśli przypadkiem coś dotrze do jego uszu, powinien
tak się zachować, jakby nic nie słyszał. Taktownie i dyskretnie. Tak kiedyś
uczył go ojciec. Tymczasem on zachował się grubiańsko, łamiąc te zasady.
Skompromitował swój fach, a także wygłupił się jako mężczyzna,
narzucając się Adriannie. I czego się spodziewał? %7łądał od niej, żeby
rzemieślnikowi, którego zatrudniła i któremu zapłaciła niemało,
opowiadała o swoich sprawach rodzinnych. Nic dziwnego, że patrzyła na
niego z pogardą. Taka piękna kobieta mogła dostać każdego mężczyznę,
którego zapragnie.
Cutter nie lubił się poddawać. Ogarnęła go rozpacz. Wiedział, że za
chwilę Adrianna zniknie w kuchni, zamykając za sobą drzwi. I nigdy
więcej jej nie zobaczy. Wciągnął głęboko do płuc powietrze. Czuł woń
benzyny i świeżo skoszonej trawy. Ona pachniała tym samym. To
podnieciło go jeszcze bardziej. Przeminął czas cierpliwego oczekiwania,
liczenia do dziesięciu. Panicznie bał się przegranej. Jego usta zapamiętały [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gabrolek.opx.pl