[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kochać będzie! Ona kocha Krąż, tylko Krąż! Stara wiedzma Gundzia mówiła jednak
prawdę... tylko Krąż! No cóż, trzeba to uszanować. Ha, ha, ha, ha! śmiał się długą
gamą diabelskiego śmiechu, który targał mi nerwy.
Jął znowu gwizdać. Doprowadziłem go do sali muzycznej i tam starałem się go
uspokoić, po czym jak najłagod-niej powiedziałem mu, że dzielę się z nim swoim
dziedzictwem. Zdawał się nie słyszeć tego wcale, ale gdy już odchodziłem,
zostawiwszy go przy fortepianie, Gabriel odwrócił się do mnie i rzekł ironicznie:
 A nie opowiedz tego czasem Zlazównie, bo wprowadzisz ją w kłopot. Glicynia
zechce nas obu na mężów...
Zaczął grać jakby płakał. Ciągle gra, pomimo że to już dzień.
340
Helena Mniszkówna
Jutro przed wieczorem eksportacja Paschalisa, pojutrze pogrzeb. Będzie pochowany
w podziemiach mauzoleum Pobogów. Babka zgodziła się na to bez protestu.
W całym Krążu panuje jakiś nastrój uroczysty. Roz-dzwiękiem w tym jest bezustanna
muzyka Gabriela, tak nieznośnie uporczywa, że przenika w każdą tkankę duszy i
nerwów, a nawet, zdaje się, nasyca każdy kąt Krążą.
Gdy spytałem babki, czy ją to nie drażni, odrzekła z uśmiechem pogodnym 
pierwszym, jaki u niej
widziałem:
 Ja tej muzyki nie słyszę. Jest we mnie radosna pieśń, która zagłusza wszystko.
Pieśń pokoju. Przestąpiłam próg wielki, ostry, wspinałam się nań z nadludzkim
mozołem... ale Bóg łaskaw, już go przekroczyłam i... tak mi cicho w sumieniu.
1 września
Weronika zniknęła dziś w nocy. Są poszlaki pewne, że uciekła do stacji kolejowej.
Nikt za nią nie gonił. Zlaz machnął tylko ręką ze słowami:  Da sobie radę!" Na
starym znać jednak przygnębienie, ale i jakąś złość na córkę. Gabrielowi, podobno,
doniósł o tym Kacper, lecz on przyjął tę wieść na pozór obojętnie. Mam wrażenie, że
cierpi bardzo. Korejwo i hetmanówna twierdzą, że za klejnoty otrzymane od Gabriela
i za pierścień zaręczynowy Weronika będzie żyła wygodnie. Wygodnie...? Chyba
wesoło...
Dziedzictwo
341
2 września
Wczoraj eksportacji Paschalisa towarzyszyć nieoczekiwane tłumy ludzi. Była to istna
manifestacja, której się nie spodziewałem. Zdaje mi się jednak, że niestety, nie
chodziło tu o złożenie hołdu zmarłemu, ale o zobaczenie mojej osoby, a zapewne i
babki Zatorzeckiej. Czułem na sobie setki spojrzeń. Ja i babka byliśmy przedmiotem
ogólnej uwagi. Ani dla mnie, ani dla niej tym bardziej, nie było to przyjemne, lecz
wyszła z próby z godnością. Do zamku jednak prócz nas dwojga, miejscowej służby i
księdza nikt nie wszedł więcej.
Z murów, w których Paschalis spędził całe swoje życie wynieśliśmy go we czterech:
ja z Krzepą i Korejwo z Bogdziewiczem. Babka szła za nami sama, za bramę
zamkową, gdzie czekał na nią powóz. Okrutną wprost w tej chwili kakofonią była
muzyka Gabriela. Głuchy na moje prośby, by uszanował ten moment uroczysty, grał
jakieś fugi i wariacje huczne, którymi rozbrzmiewał cały dziedziniec zamkowy i
które wpadały bestialskim akompaniamentem w monotonne melodie śpiewów
rytualnych. Wszyscy obecni spoglądali z zabobonną trwogą i niepokojem w otwarte
okna pawilonu. Było to demoniczne skojarzenie dzwięków  jakby akord piekielny
do śpiewów i modłów żałobnych.
Na trakcie ujrzałem po bokach tłumu parę ekwipaży z dworów ziemiańskich. Czy i
tych wiodła ciekawość? Wśród tłumów posuwających się bezpośrednio za zwłokami
niesionymi przez nas na zmianę ze służbą dworską,
342
Helena Mniszkówna
jechała babka Zatorzecka w odkrytym powozie  chłodna, sztywna, obojętna jak
blok skalny. Twarz jej blada była twarzą posągu, a jej oczy jak dwa odkryte groby...
Gdy już umilkło z oddali echo muzyki Gabriela, wszyscy odetchnęliśmy z ukją... i
cisza zaległa majestatyczna. Mądły ją tylko przerywane tony pieśni pogrzebowych i
chrzęst nóg ludziach po żwirowanej drodze. Donieśliśmy Paschalisa aż do kościoła...
Gdy zatroszczyłem się o babkę, czy nie zmęczona, odrzekła mi serdecznie:
 Nie, Romku, to już wszystko lżejsze do zniesienia. Gdy się przebyto moment
ukrzyżowania duchowego, wówczas pręgierz ludzkich biczujących spojrzeń mniej
boli...
Złożyliśmy do podziemi w mauzoleum rodzinnym wiernego sługę i przyjadela
Pobogów. Zpij spokojnie udręczony starcze i niech d sny zaziemskie wynagrodzą
twoją mękę tyluletnią w zamku ponurym, gdzie oczekiwałeś swoich panów z
wielkim umiłowaniem w stęsknionej duszy i gdzie schodząc do grobu, powitałeś
wreszcie Poboga.
Po pogrzebie oboje z babką odwiedziliśmy grób śp. Krzysztofa Hradec-Hradeckiego.
Opowiedziałem babce już przedtem historię księdza Habnozena. Złożyłem wieniec
na skromnej, zapomnianej mogile dziada mojej Tereni i... usłyszałem szum
odwiecznych platanów Sła-wohory, które tu nad tą mogiłą zdają się szelest swój i
serce przenosić.
Dziedzictwo
343
6 września
Prawnie załatwione już wszystko. Jestem właścicielem Krążą z przyległymi
folwarkami, lasami, tartakiem, młynami, gorzelnią... Zatory zaś i należące do nich
folwarki oraz młyny, z których jeden jest parowy oraz tartak i lasy przepisałem
Gabrielowi i jego potomkom.
Babka oprócz dożywocia na Krążu nie chciała nic więcej. Gabriel na własne życzenie
chce mieszkać w Zatorach, gdzie jest ładny, murowany dwór. Pojechał tam ze mną,
by obejrzeć... salon. Nic go bowiem więcej nie interesuje. Zbadawszy dokładnie
duży, narożny pokój, rzekł kwaśno, poprawiając z grymasem monokl:
 Zła akustyka!
Będzie przerabia} dwór na swój sposób. Zatory zostają pod moim zarządem, na co
Gabriel zgodził się bez żadnych zastrzeżeń, machnąwszy ręką obojętnie. Z połowy
kapitału przepisanego jemu, bank będzie mu wypłacał renty.
Sprowadzę do Krążą Ganiewicza na administratora, gdyż ma on wyborne
kwalifikacje i praktykę w dużych dobrach. Korejwo zostanie na posadzie rządcy.
Ganiewicza wybrałem również dlatego, że oprócz kwalifikacji i energii, posiada
delikatność i serce. Chcę babkę otoczyć ludzmi tylko tego pokroju. Ci, co zostają tu z
dawna zastosowują się chętnie do mojej woli i mego stylu.
Jakkolwiek Gabriel zapalił się do przebudowania dworu w Zatorach, wątpię, czy
potrafi przenieść się tam z Krążą Jest cichy, apatyczny jakby zgnieciony. Objawia
344
Helena Mnlszkówna
się tylko przez swoją muzykę. Stalą się ona dla niego jedyną ostoją życia.
Bezużyteczny, chorobliwy maniak sui generis.
7 września [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gabrolek.opx.pl