[ Pobierz całość w formacie PDF ]

popatrzył na nią i odrzekł z domyślnym uśmiechem:
- Przepraszam bardzo, panno Kendricks. Zapomniałem o
cytrynie do herbaty. Proszę wybaczyć, że musiała pani czekać.
W tej samej chwili odwrócił się na pięcie i zniknął w kuchni.
Julia była gotowa wybaczyć mu tę bezsensowną gadaninę, ale uznała,
że powinna się najpierw dowiedzieć, co knuje sprytny i oddany
swemu chlebodawcy kamerdyner. Talley O'Hara Emerson
najwyrazniej wyznaczył Julii ważną rolę w swoim przedstawieniu.
Zapomniał ją tylko o tym uprzedzić.
- Przepraszam na chwilę - wymamrotała niewyraznie. Położyła
obok nakrycia białą serwetkę. Wstała od stołu i ruszyła w stronę
kuchni.
Kamerdyner zamykał właśnie lodówkę. Nucił pod nosem jakąś
melodyjkę.
- Panie Emerson - zaczęła Julia. Lokaj odwrócił się i obrzucił ją
obojętnym spojrzeniem.
79
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Samo nazwisko wystarczy, panno Kendricks. Julia czuła, że
traci cierpliwość.
- Dobrze, Emerson. Mogę zapytać, cóż to nam przed chwilą
zaserwowałeś? - wycedziła przez zaciśnięte zęby.
- Zniadanie, proszę pani.
- I co jeszcze?
- Obawiam się, panno Kendricks, że nie rozumiem...
- Do diabła, Emerson! - krzyknęła wyprowadzona z równowagi
Julia. - Przed chwilą zaserwowałeś nam coś więcej niż tylko jajka na
miękko oraz jogurt z owocami!
Zapadła cisza. Obojętna mina Emersona ustąpiła miejsca
wyrazowi zaskoczenia.
- Czy ma pani ma myśli moje niedawne uwagi dotyczące
Dennisa Mitchella?
- Owszem.
Julia widziała, że Emerson walczy że sobą. Zdradził go wyraz
oczu. Nie miała pojęcia, o co chodzi, ale najwyrazniej cała ta sprawa
miała dla niego ogromne znaczenie. Emerson bił się Z myślami. Nie
było wiadomo, jakie racje przeważą. W końcu odezwał się ponownie:
- Znam Royce'a Williamsa od jego najmłodszych lat. - Był dla
mnie... Traktowałem tego chłopca niemal jak syna. Dobrze go znam i
wiem, że jednym z najważniejszych bodzców jest dla niego pragnienie
zwycięstwa.
Julia zacisnęła pięści. Wbiła paznokcie w skórę dłoni.
80
Anula
ous
l
a
and
c
s
- To przedstawienie, które urządziłeś przed chwilą w jadalni,
było swego rodzaju ćwiczeniem motywującym, zgadłam?
- W pewnym sensie - mruknął ponuro Emerson.
- Royce Williams przeciwko Dennisowi Mitchellowi?
- Tak, ale... - westchnął Emerson, marszcząc brwi.
- A ja mam być kością niezgody i ochłapem, o który ci dwaj
panowie będą walczyć!
- Tak bym tego nie określił - wymamrotał Emerson.
- To nie ulega wątpliwości - stwierdziła Julia. - Na pewno
znalazłbyś lepsze sformułowanie. Tak czy inaczej, Emersonie, kloaka
pozostanie kloaką. Choćbyś nalał do niej pachnideł, nadal będzie
śmierdziała.
- Panno Kendricks!
- Tak nisko mnie cenisz? Jak wyglądam w twoich oczach? -
dopytywała się Julia. Zjawy z przeszłości podniosły głowy i
przesłoniły jej cały świat. Do tej pory sądziła, że dawno uporała się z
widmami, które ją kiedyś prześladowały. Niespodziewanie zdała sobie
sprawę, że owe upiory nie zostały unicestwione; drzemały tylko,
gotowe się obudzić i zaatakować. - Sądzisz, że jestem naiwną idiotką?
Nie jesteś pierwszy ani ostatni! Czy stoi przed tobą bezduszna lalka
pozbawiona osobowości, którą może zdobyć każdy, kto zapłaci
odpowiednią cenę? Można się ze mną pokazać w towarzystwie, ale
nie warto pytać, co naprawdę czuję...
Urwała nagle i odwróciła się. Coś ścisnęło ją za gardło. Krew
pulsowała w skroniach. Od lat czyniła wszystko, by odzyskać
81
Anula
ous
l
a
and
c
s
szacunek do samej siebie. Cały wysiłek poszedł na marne. Było
jaśniejsze niż słońce, że Talley O'Hara Emerson widział w niej osobę
pokroju Juline Fischer.
Nie mogę tu zostać, pomyślała. Ostatni wieczór przesądził o
wszystkim. Pora odejść!
Chciała tego, co się wczoraj zdarzyło. Pragnęła, by Royce
całował ją i pieścił. Co więcej, niemal bez wahania odwzajemniła
pocałunki i pieszczoty. Owe pragnienia były dla Julii zgubne. To one
przesądziły o jej klęsce. Powróciły odrażające wspomnienia z
przeszłości. Ojczym twierdził, że Julia podziela jego zwyrodniałe
pragnienia. Matka nazwała córkę dziwką i podejrzewała o niezdrowe
erotyczne zachcianki.
- Panno Kendricks.
Julia potrząsnęła głową. Nie była w stanie dalej prowadzić tej
rozmowy.
- Panno Kendricks.
Julia milczała uparcie. Wzdrygnęła się, czując dotknięcie ręki
Emersona. Drżała.
- Julio.
Zdziwiło ją nie tyle imię użyte przez kamerdynera, co
przejmujący dzwięk jego głosu, w którym brzmiało cierpienie.
Wiedziała, co znaczy ból. Ogarnęła ją rozpacz, ale niespodziewanie
zdała sobie sprawę, że irlandzki kamerdyner Royce'a Williamsa, całą
duszą oddany swemu chlebodawcy, doznaje tych samych uczuć.
82
Anula
ous
l
a
and
c
s
Nie była w stanie wykrztusić ani słowa. Podniosła oczy na
Emersona i czekała, aż pierwszy się odezwie. Emerson odchrząknął.
- Po przybyciu do rezydencji zapytała pani, co należy do moich
obowiązków. Odpowiedziałem, że robię wszystko, co jest konieczne.
Problem w tym, że czasami popełniam błędy w ocenie sytuacji. Moja
skala wartości okazuje się niekiedy zawodna. Poza tym szlachetny cel
nie usprawiedliwia wszelkich środków wiodących do jego
urzeczywistnienia. Pytała pani, co widzę, gdy na panią spoglądam -
ciągnął Emerson, patrząc Julii prosto w oczy. - Widzę śliczną
dziewczynę, która dokonała w życiu wspaniałego dzieła. Ta urocza
osoba pomogła człowiekowi, do którego nikt inny nie potrafił dotrzeć.
A jeśli chodzi o to, co zaserwowałem, wedle pani określenia, w
jadalni... Przepraszam. Proszę mi wierzyć, szczerze żałuję.
Julia odzyskała w końcu zdolność mówienia. Targały nią
sprzeczne uczucia. Bała się, a zarazem pragnęła uwierzyć
Emersonowi. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gabrolek.opx.pl