[ Pobierz całość w formacie PDF ]

na nią całą złość. Po namyśle stwierdziła, że to
dla niej nie nowina. Jednym zdecydowanym
pchnięciem otworzyła drzwi salonu. Rufus i Holly
stali naprzeciwko siebie niczym para przeciwni­
ków na ringu, zielonoocy, jasnowłosi, podobni
do siebie jak dwie krople wody. Wysoka jak na
swój wiek Holly nawet wzrost odziedziczyła po
ojcu. Jedyna różnica polegała na tym, że zaokrąg-
POPOAUDNIE NA MAJORCE 87
Ione, dzieciÄ™ce policzki pÅ‚onęły z gniewu inten­
sywnym rumieńcem, podczas gdy twarz Rufusa
pozostała blada. Jako dorosły zdążył się nauczyć
panować nad emocjami. Przeważnie.
Zgodnie z przewidywaniami Gabrielli obydwoje
wbili w niÄ… wÅ›ciekÅ‚e spojrzenia blizniaczo podob­
nych, jasnozielonych oczu.
- Czy mogłabym w czymś pomóc? - spytała
Gabriella uprzejmie.
- Nie! - wrzasnęła Holly.
- Holly, bÄ…dz grzeczna dla Gabrielli - upo­
mniał ją ojciec.
- Po co? Ty nie jesteÅ›!
Trafna uwaga rozbawiła Gabrielle, natomiast
Rufusa zaskoczyła. Nigdy nie pozwolił sobie przy
córce na krytykÄ™ żony. Widocznie jednak wyciÄ…g­
nęła logiczne wnioski z faktu, że bez skrupułów
zostawił ją samą na całą sobotę i niedzielę. Nie
mógł przecież wyjaśnić dziecku, że nie zrobił tego,
żeby dokuczyć Gabrielli, tylko umknął przed nią
w desperackiej próbie poskromienia trawiącej go
żądzy. Pouczył córkę surowym tonem, by nie
komentowała zachowań dorosłych.
- Złamałeś obietnicę, że zabierzesz mnie na
wycieczkÄ™ do Nowego Jorku! - wypomniaÅ‚a pono­
wnie Holly.
W ten sposób wrócili do punktu wyjścia. Rufus
stwierdziÅ‚, że kobietom, nawet siedmioletnim, trud­
no przemówić do rozsądku.
- Jeśli tata cię nie zabiera, to widocznie ma
CAROLE MORTIMER
88
ważne powody - wtrÄ…ciÅ‚a niespodziewanie Ga­
briella.
Zaskoczyła Rufusa. Po tym jak rozstali się
w gniewie, nie oczekiwał, że stanie po jego stronie.
- Dobrze, że ciebie też nie bierze - stwierdziła
Holly złośliwie.
- Racja. Dzięki temu spędzimy ze sobą kilka
najbliższych dni. BÄ™dziemy mogÅ‚y siÄ™ bliżej po­
znać - tłumaczyła Gabriella.
- W ogóle nie chcę cię znać!
- Natychmiast przeproś Gabrielle! - rozkazał
Rufus.
- Nie!
- Musisz!
- Przepraszam - wykrztusiła Holly z wyrazną
niechęcią. - Ale nie będę jej słuchać:
- Dość tego, Holly! - uciął Rufus, którego
kaprysy córki wreszcie wyprowadziÅ‚y z równo­
wagi. - Doceń uprzejmość Gabrielli, na którą
wcale nie zasłużyłaś.
Zwykle jej ulegał. Usiłował zrekompensować
jedynaczce krzywdę, jaką wyrządziła jej matka.
Niestety bystra dziewczynka szybko nauczyła się
wykorzystywać słabość ojca. Zaczęła szlochać,
jakby spotkało ją wielkie nieszczęście.
- Przywiozę ci prezent z podróży - obiecał
Rufus na pocieszenie.
- Pamiętaj, że nie chcę niczego prócz kucyka!
- Wykluczone. Nie wolno zabierać koni do
samolotu - wtrąciła przytomnie Gabriella. - Chyba
POPOAUDNIE NA MAJORCE
89
najważniejsze, że tata przywiezie samego siebie,
prawda?
- No tak, ale...
- Widzisz, Rufusie? Holly nie oczekuje upo­
minków.
- Tego nie powiedziałam - zaprotestowała
dziewczynka.
- Wszystko jedno. Tata nie znajdzie czasu na
bieganie po sklepach, prawda?
Rufus nie potrafił odgadnąć, do czego Gabriella
zmierza. Dała mu tylko wyraznie do zrozumienia,
że nie pochwala przekupywania dziecka. Musiał
przyznać, że Holly w żaden sposób nie zasłużyła na
podarunek. Jednak nigdy nie wrócił ze służbowej
podróży z pustymi rÄ™kami. Choć byÅ‚ wdziÄ™cz­
ny Gabrielli za interwencjÄ™, irytowaÅ‚o go, że niepo­
strzeżenie przejęła ster. Podobnie jak Holly, nie
znosił, gdy ktoś próbował nim kierować.
- Najwyższy czas, żebyś poszła umyć ręce
przed kolacją - zarządziła Gabriella.
Holly, najwyrazniej zbita z tropu, zerknęła nie­
pewnie na ojca.
O to właśnie Gabrielli chodziło. Wystarczyło
kilka minut, by stwierdzić, że śliczna, urocza na
pierwszy rzut oka dziewczynka jest okropnie roz­
pieszczona. Gabriella nie winiła jej za fatalne
maniery. Rufusa w gruncie rzeczy też nie. Zdawała
sobie sprawę, że samotne ojcostwo to nie lada
wyzwanie dla mężczyzny, zwłaszcza pracującego
wiele godzin dziennie. Najgorsze, że dla świętego
CAROLE MORTIMER
90
spokoju zaspokajał wszystkie kaprysy jedynaczki,
choć nie powinien. Mama Gabrielli nie tolerowaÅ‚a­
by u córki takiej bezczelnoÅ›ci, choć również prak­
tycznie sama jÄ… wychowaÅ‚a. Logicznego, stanow­
czego Rufusa najwyrazniej zaślepiła miłość do
dziecka.
- Zanim pójdziesz, przeproÅ› tatÄ™ za niepotrzeb­
ną awanturę - poprosiła Gabriella już znacznie
Å‚agodniejszym tonem.
Holly ponownie zerknęła na ojca w poszukiwa­
niu wskazówek co do dalszego postępowania. Nic
jednak nie uzyskała, ponieważ Rufus nie wiedział,
co robić. Nadal nie wybaczył Gabrielli wizyty
Toby'ego, nie wiadomo, czy rzeczywiÅ›cie nieza­
powiedzianej czy też umówionej. Najgorsze, że
nie potrafił rozstrzygnąć, czy przedstawiona przez
niÄ… wersja zdarzenia sprzed trzech miesiÄ™cy od­
powiada prawdzie. Wyglądało na to, że sam widok [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gabrolek.opx.pl