[ Pobierz całość w formacie PDF ]
uśmiechając się tajemniczo. - Poznajcie nowego dostawcę pizzy! Będę pracował w piątkowe,
sobotnie i niedzielne wieczory. To oznacza większe zarobki i większe napiwki. W ten sposób
stać mnie będzie na utrzymanie samochodu. Czy to nie wspaniałe?
- Tak... wspaniałe - powtórzyła Meredith. Zak dostrzegł niezadowolenie na jej twarzy.
- Co się stało, Meredith? Nie cieszysz się?
- A co z nami? - warknęła Meredith. - Powiedziałeś, że kupiłeś ten samochód dla nas!
Myślałam, że kiedy już będziesz go miał, znów poświecisz mi więcej czasu. Miałam nadzieję,
że wszystko zacznie normalnie się układać.
- To zależy, co rozumiesz przez normalnie - odparł Zak. Meredith nie była pewna, co
chciała przez to powiedzieć, ale wiedziała, że Zak nie zachowywał się normalnie. Jak można
mieć chłopaka, który wszystkie weekendy spędza w pracy, a resztę wolnego czasu na
przepraszaniu za to, że był zajęty!
- Będziesz mogła jezdzić ze mną, kiedy będę rozwoził pizzę - zaproponował Zak z
wahaniem. - Wtedy będziemy mogli spędzać ze sobą więcej czasu.
- To może być całkiem zabawne - stwierdziła Claire, ale Meredith wcale tak nie
uważała.
- Chodzcie, wejdzmy do środka - wtrącił się Darin. Wziął Claire za rękę, a Zak
próbował zrobić to samo z Meredith, ale ona wyrwała dłoń z jego uścisku.
- Zaku Drake, stałeś się pracoholikiem tak samo jak Phil! - wrzasnęła.
- Meredith, postaraj się zrozumieć - błagał Zak. - Nie miałem pojęcia, że utrzymanie
samochodu jest takie drogie. Nie mogę przestać pracować, nie stać mnie na to.
- Doskonale to rozumiem - odcięła się Meredith. - Tak ciężko pracowałeś, żeby
zarobić na ten samochód, że nie miałeś dla mnie czasu. Teraz, kiedy jut go masz, nie będziesz
miał dla mnie czasu, bo nie zrezygnowałeś z pracy. Samochód jest zawsze na pierwszym
miejscu. Jaki jest tego sens?
Po tych słowach odeszła szybkim krokiem. Claire i Darin pośpieszyli za nią.
- Tego już za wiele - denerwowała się Meredith. - Przez cały czas Tiffany miała rację.
Chłopcy nie są warci tyle zachodu. Tylko przysparzają problemów!
- Uspokój się. Meredith - powiedziała Claire. - Nie bądz taka surowa dla Zaka. On nie
wiedział, w co się pakuje.
- Nie mam zamiaru jezdzić tym głupim samochodem i rozwozić pizzy. Tego jestem
pewna - upierała się Meredith.
- Może ja i Darin dotrzymamy wam towarzystwa? - zaproponowała Claire. - Zrobimy
sobie imprezę na kółkach!
Meredith spiorunowała ją spojrzeniem.
- No już dobrze, przepraszam, że o tym wspomniałam - odparła Claire pośpiesznie. -
Czy nie dostrzegasz żadnych jasnych stron? W przyszłym tygodniu jest ślub Olivii, a Zak
obiecał, że przyjdzie. Będziemy się doskonale bawić w czwórkę, a Zak na pewno postara się,
żebyś przeżyła cudowne, romantyczne chwile, o których marzysz.
- Chyba masz rację - zgodziła się Meredith. - Nie powinnam była tak go potraktować.
Ostatnim razem, kiedy się pokłóciliśmy, to on przeprosił mnie. Chyba teraz moja kolej.
x odrzucić cię do domu? - zapytał Zak. Był piątek, lekcje właśnie dobiegły końca i
Meredith stała przed swoją szafką. Uśmiechnęła się do niego.
- Jasne. Poczekaj chwilę. Muszę schować książki i włożyć płaszcz.
Kiedy szli przez korytarz, Zak zapytał:
- Co z dzisiejszym wieczorem, Meredith? Czy zmieniłaś zdanie i pojedziesz ze mną
rozwozić pizzę? Wbrew pozorom, to może być całkiem romantyczna randka. Będziemy
jechać pod niebem usianym gwiazdami, w samochodzie będzie unosił się zapach gorącej
pizzy...
- Nie mogę - odparła Meredith. - Obiecałam mamie, że jej pomogę w
przygotowaniach. Pamiętasz? Mówiłam ci o tym. Ostatniego wieczoru Olivia i Michael
przyjechali do domu, a dzisiaj po południu przyjeżdża rodzina Feniello.
- Rany, ale będę szczęśliwy, kiedy całe to zamieszanie związane ze ślubem dobiegnie
końca! - jęknął Zak.
- Już niedługo - odparła Meredith, uśmiechając się do niego. - Zlub odbędzie się w
najbliższą środę.
Zak zamarł, a na jego twarzy pojawiło się przerażenie.
- W tę środę? To - już w tę środę?
- Zgadza się, dwudziesty drugi grudnia - powiedziała Meredith. - Nareszcie
skończyłam szyć suknie druhen i jestem z nich bardzo zadowolona. Są naprawdę śliczne. Nie
mogę się doczekać, kiedy ty, Claire i Darin zobaczycie mnie i Tiffany. jak idziemy w stronę
ołtarza.
- Darin i Claire... - powtórzył Zak. Wyglądał na strasznie zdenerwowanego.
Zdziwiona jego reakcją Meredith dodała:
- Nasi przyjaciele... pamiętasz ich jeszcze? Claire zaprosiła Darina, a ty powiedziałeś
im, że przyjedziesz po nich samochodem. Na przyjęciu spotkamy się wszyscy czworo. Będzie
orkiestra i tańce, i wszystko! Będziemy się świetnie bawić!
Zak chrząknął.
- Nie jest dobrze, Meredith. %7łałuję, że nie przysłałaś mi zaproszenia ani nie
przypomniałaś mi o tej środzie. To znaczy, chciałem powiedzieć, że nie zdawałem sobie
sprawy, że to już wkrótce...
- Czy chcesz mi przez to powiedzieć, że zapomniałeś o naszym spotkaniu? - zapytała
Meredith z niedowierzaniem.
- Nie wiem, jak to się stało, ale tak, zapomniałem - przyznał się. - I teraz mam
poważny problem. Powiedziałem szefowi, że będę pracował w środę wieczorem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]