[ Pobierz całość w formacie PDF ]
W ostatnich tygodniach prowadził naprawdę wyczerpujące życie!
117
W obozie obudzili go.
- Mmm - stękał Vetle zaspany.
Cygan, który pomagał mu zejść z wozu, powiedział do witających ich kobiet:
- Zabierzcie go do jakiegoś spokojnego kąta i pozwólcie mu się wyspać. Ten biedak jest
śmiertelnie zmęczony!
Vetle przyjął jego słowa z radością, posłusznie poszedł za kobietą i zwalił się na wskazane
mu proste posłanie.
Gdzieś w głębi jego pamięci, a może sumienia, odzywał się jakiś ostrzegawczy sygnał. Coś
powinien natychmiast zrobić, coś, co nie powinno czekać!
Nie, wszystko może czekać, cokolwiek to jest. Czuł się tu tak dobrze, po prostu słodko...
Jaskinia była ciemna, posłanie miękkie, a on taki senny...
Jakież to cudowne uczucie, kiedy z człowieka zostanie zdjęta odpowiedzialność!
Zdradziecko cudowne!
Nagle zauważył, że jedna z dziewcząt rywalizujących o jego względy weszła do jaskini i
usiadła koło posłania. Miała prawdopodobnie zamiar pełnić przy nim wartę, by nikt mu nie
przeszkadzał, a już zwłaszcza ta druga, wstrętna kocica!
Vetle należy do tej, która go pilnuje. Do nikogo innego.
Ta druga zresztą z pewnością także spała w jakiejś innej grocie. Większość mieszkańców
obozu spała.
Dziewczyna krzywiła się gniewnie. Ona w każdym razie spać nie będzie. Vetle miał jakieś
zadanie do spełnienia i ona dopilnuje, by zostało wykonane, to jej obowiązek.
Ale taka jest zmęczona! Potwornie, nienaturalnie zmęczona! Powieki jak z ołowiu, oparła się
o skalną ścianę. Tylko po to, by usiąść wygodniej, nie będzie spać, o nie... nie może spać...
musi...
I tak oto posnęli wszyscy w cygańskim obozie, gdzieś w górach Andaluzji.
Dziewczyna ocknęła się i usiadła w swoim ciemnym pomieszczeniu.
Nasłuchiwała.
Rozejrzała się wokół.
118
Kto to coś do niej mówił?
Nie, nikogo tu nie ma, a przecież wyraznie słyszała głos.
A może to w jej głowie? Tak. Te nieprzyjemne, ostre, syczące słowa rozlegały się gdzieś pod
czaszką.
Jak długo tu spała? Zdawało się, że setki lat. Ręce miała zdrętwiałe, sztywne, jakby nie
chciały jej słuchać. Dłonie natomiast, wprost przeciwnie, poruszały się niespokojnie jak
zniecierpliwione pająki.
Tajemniczy głos domagał się uwagi.
Ty! syczał. Ty, niewolnico! Słuchaj i postępuj zgodnie z moją wolą!
Odpowiedz popłynęła jakby sama z siebie.
Słucham, mój panie i mistrzu!
Należało tak powiedzieć. Mistrz powinien być z niej zadowolony.
Pójdziesz do Vetlego z Ludzi Lodu. On jest niedaleko stąd. Jesteś blisko niego, bardzo
blisko i dlatego wybrałem właśnie ciebie. Klęknij w pyle i dziękuj za łaskę, która na ciebie
spływa!
Mimo woli zrobiła tak, jak jej kazano. Pochyliła czoło aż do ziemi i wyciągnęła przed siebie
ręce.
O, tak. Dobrze, usłyszała zadowolony głos. Miałem bezużytecznego wasala i musiałem go
wyeliminować. Teraz zwracam się do ciebie, ty jesteś dużo bardziej niebezpieczna dla tych
kreatur z Ludzi Lodu. Czy już wiesz, gdzie się znajduje mój przeklęty potomek?
Tak, panie i mistrzu. Jestem blisko .
Masz rację. Siedzi przy nim strażniczka, ale nią się nie przejmuj. Ja się nią zajmę. Musisz
mu tylko odebrać te papiery, a potem natychmiast wrócisz do zamku koło wymarłej osady.
Dbaj o ten papier, jakby to było twoje rodzone dziecko! W zamku dasz nuty właścicielowi i
zmusisz go, by odegrał na flecie zapisaną na papierze melodię!
W jaki sposób zdołam...?
Zostaw to mnie! Moja duchowa siła będzie przy tobie. Spiesz się teraz, dopóki chłopiec
śpi!
A jeśli ktoś w obozie się obudzi?
119
To zabij!
Tym razem trwało nieco dłużej, nim zło, które drzemie w każdym stworzeniu, wzięło górę, i
dziewczyna odpowiedziała pokornie:
Tak jest, panie .
Wstała.
Sztywna, jakby jej sen trwał od zarania dziejów. Przeciągała się długo, jak narodzona na
nowo pod znakiem zła.
Wyszła na zewnątrz i szeroko otwartymi oczyma rozglądała się po świecie. Złe słońce lśniło
nad upiornym, wymarłym krajobrazem, cały świat wydawał się paskudny, ona sama była
podstępna, mściwa, żądna zła. A poza tym silna niczym mitologiczna olbrzymka!
Było to nieopisanie cudowne uczucie!
120
ROZDZIAA X
Vetle spał. Spał tak twardo, że nawet nic mu się nie śniło. Trwała sjesta i cały obóz
odpoczywał. Nic z zewnątrz nie mąciło spokoju chłopca.
Przodkowie? Coś od niego chcieli, ale jego mózg nie był w stanie przyjąć żadnego
ostrzeżenia. Jakby ktoś z daleka wołał: Ona się zbliża , ale słowa przepływały obok i nie
robiły na śpiącym żadnego wrażenia.
Jego oczy za powiekami zarejestrowały, że w grocie zrobiło się na chwilę ciemniej, jakby
ktoś stanął w wejściu i nasłuchiwał, potem. jednak znowu powrócił dawny półmrok. Nic nie
zakłóciło jego snu.
Powoli zaczęło go ogarniać jakieś nieprzyjemne uczucie. Ktoś czy coś znajdowało się
bezpośrednio przy nim, ale wrażenia nie były na tyle wyrazne, by go obudzić.
Pająki?
Wielkie pająki biegały po uśpionym ciele, szukały czegoś, jakby węszyły, zaglądały mu do
kieszeni. Pojawiła się myśl, by te wstrętne stworzenia strząsnąć na ziemię, ale nie mógł się
ruszyć.
We śnie ukazywało mu się coś potwornego, wywołującego grozę, co pochylało się nad nim i
wpatrywało w jego twarz, by stwierdzić, czy chłopiec śpi.
Czy usłyszał westchnienie ulgi? Coś zostało wyjęte z jego kieszeni i postać zniknęła.
Vetle spał dalej. Ostrzegawcze wołania przodków do niego nie docierały.
To, oczywiście, naturalne, że po takim wysiłku koncentracja woli Tengela Złego zelżała.
Wszystko to, co się ostatnio działo, dało mu się solidnie we znaki.
Teraz nuty były w pewnych rękach, w drodze do zamku. Wkrótce sygnał pobudki zostanie
odegrany, wkrótce Tengel będzie mógł się ocknąć!
Myśl była tak urzekająca, że władza Tengela nad ludzmi związanymi z tą sprawą, jego
hipnotyzująca ich wola osłabła.
Dziewczyna w grocie Vetlego obudziła się.
Co to się stało?
Jakiś szelest... uciekających stóp?
Czy ktoś odwiedzał Vetlego?
121
Vetle wciąż spał, ale poruszał się niespokojnie.
Tak, przed chwilą ktoś tu był!
Zwinnie jak kot zerwała się z miejsca i wybiegła na dwór.
Jakiś ruch! Tam, za krzakami, jakieś pospieszne, ukradkowe ruchy.
Ktoś biegnie. Na sekundę dziewczynie mignął papier w czyjejś ręce i postać zniknęła.
Nie zastanawiając się pobiegła za nią. Dla swego Vetle zrobiłaby wszystko.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]