[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Dzisiaj jednak wszystkie sygnały zamarły. śadna młodziutka dusza nie przeniknęła w
jego duszę, nie czuł bicia przera\onego serca, nie potrafił ju\ do niej dotrzeć.
Byle tylko nie było za pózno.
Ktoś delikatnie zapukał do drzwi pokoju ratusza, który mu przydzielono. Zakłócono
mu koncentrację, zawołał jednak: Proszę wejść!
Do środka wsunął się Heinrich Reuss von Gera.
- Słyszałem, \e tu jesteś, drogi przyjacielu...
Heinrich Reuss był właściwie przyjacielem rodziny czarnoksię\nika, ale dla Marca
natychmiast znalazł miejsce w sercu, podobnie jak wcześniej dla Dolga.
Marco odsunął myśli o dziewczynce i spytał \yczliwie:
- Wyglądasz na zatroskanego, ale w tych dniach to chyba nic dziwnego.
- Prawda? Czy\ nie jest okropne to, co się dzieje? Zastanawiałem się, czy nie mogę się
do czegoś przydać. W czasach, gdy byłem rycerzem w zakonie, dobrze poznałem zło, na tym
froncie mam więc sporo doświadczeń i mogę współpracować z tobą i Dolgiem. Potrafię być
mo\e odgadnąć charakter mordercy.
Marco zamyślony pokiwał głową.
- Taka pomoc na pewno by się przydała. Niestety, nie ja zajmuję się tą sprawą, ja po
prostu szukam zaginionej Misy z rodu Madragów i małej córeczki burmistrza.
Reuss rozejrzał się po pokoju i najwyrazniej uznał, \e to dość dziwne miejsce na
prowadzenie poszukiwań.
- Pogonią za mordercą zajmuje się Stra\nik Ram - podjął Marco. - Chętnie cię z nim
skontaktuję, na pewno wysoko będzie sobie cenił twoją pomoc.
Ale Heinrich Reuss nagle się speszył.
- Nie, nie, sam go odnajdę, dziękuję za propozycję. Podszedł do drzwi.
- Hm... zamierzam wynieść się z tego miasta, zbyt du\o w nim plebejuszy.
Spodziewałem się tu większej swobody ni\ w stolicy, ale okazało się, \e jest inaczej. Myślisz,
\e znajdzie się dla mnie jakieś mieszkanie w Sadze? Tak, tak, jak widzisz, zwracam się z
prośbą do samej góry, bo przecie\ to jest twoje miasto - zakończył ze śmiechem.
- Moje i Dolga. Owszem, budują się teraz nowe domy na zboczach na przedmieściach,
mogę dopatrzyć, \ebyś zamieszkał w jednym z nich.
Reuss nie wyglądał na zadowolonego.
- Myślałem o czymś bardziej w centrum, w pobli\u was dwóch, znam was przecie\ tak
dobrze.
- śaden z nas nie mieszka w centrum, Dolgo ma dom mniej więcej tam, gdzie właśnie
powstają nowe budynki, w pobli\u pozostałej rodziny czarnoksię\nika, to powinno ci chyba
odpowiadać.
- Wspaniale! A ty?
- Ja mieszkam w pewnej odległości stamtąd, w pałacu, chocia\ umieszczanie mnie w
nim uwa\am za trochę przesadzone.
- Rozumiem. Jeśli chcesz, chętnie dotrzymam ci tam towarzystwa. Albo ty mo\esz
mnie odwiedzić. Jestem naprawdę dobrym kucharzem.
- Dziękuję - uśmiechnął się Marco roztargniony. - Zobaczę, co mogę zrobić, jeśli
chodzi o mieszkanie dla ciebie.
Jak najuprzejmiej wyprosił Reussa i znów mógł skupić się na dziewczynce.
Niestety, nie doczekał się odzewu.
Zmierć Opryszka wzbudziła zamieszanie i zdumienie. Nie mieściła się w ramach tego
wszystkiego, z czym dotychczas mieli do czynienia.
Zadano mu cios w plecy jakimś przestarzałym rodzajem wojskowej broni kłującej.
Tyle zdołał ustalić patolog, choć samej broni nie odnaleziono. W pobli\u zwłok znajdowały
się dwa naboje z broni strzeleckiej, najwidoczniej wypadły komuś z kieszeni, identyczne z
tymi, które tkwiły w zamordowanych kobietach. Niestety, ten znaleziony przez Jaskariego nie
na wiele się przydał. Chłopak zbyt długo obracał go w rękach i przez to zatarły się wszelkie
inne odciski palców, na dwóch ostatnich nabojach tak\e ich nie było.
- Co to za człowiek nosi przy sobie cały zapas staroświeckich kul? - zastanawiał się
Ram, kiedy spotkali się przed ratuszem.
Winny słyszał to i w duchu ostro zareagował na słowo staroświecki , bardzo mu się
ono nie spodobało, zastanawiał się nawet, czy nie zemścić się na Stra\niku, doszedł jednak do
wniosku, \e to zanadto skomplikuje mu \ycie. Ten człowiek był po prostu głupi, nie
pojmował, z jak wysokim stopniem oficerem ma do czynienia.
Tak przynajmniej sam uwa\ał. śałował, \e nie mo\e wyjawić, kim naprawdę jest,
niestety, teraz to ju\ niemo\liwe, wszyscy przecie\ powtarzają, \e wielokrotnym mordercą
musi być wojskowy. Jakiś idiota stwierdził, \e tego rodzaju broni w tamtych czasach u\ywali
wyłącznie oficerowie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]