[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przecież, czy tak w istocie jest, lecz przyjmijmy, że tak, to oznacza, że oni musieli
całkiem niedawno się dowiedzieć, że gondola Gorama jest zielona.
88
Twarz Armasa przybrała kolor przybliżony do tego, jaki miała omawiana gondola.
Nie był w stanie wydusić z siebie żadnego dzwięku.
Na szczęście Lilja ocaliła go przed zagłębianiem się w paskudne przeczucia.
- Ach, zaczekajcie! - wykrzyknęła. - Zaczekajcie! Goramie! Posłuchajcie mnie!
Mam wrażenie, że zaczynam się domyślać, czego oni mogą szukać w naszej
gondoli.
W naszej gondoli? Doprawdy, czy wolno jej było tak mówić?
Chyba tak, w każdym razie Goram się nie skrzywił, przecież mieszkali już razem.
Wypowiedzi Lilji często kończyły się bardzo ogólnymi, niejasnymi stwierdzeniami.
- Słuchamy, Liljo - życzliwie powiedział Marco. - Do jakich wniosków doszłaś?
Dziewczyna musiała mocno ściskać Gorama za rękę, próbując nabrać dość
śmiałości, by mówić dalej w obecności wszystkich tych potężnych mężczyzn i
kobiet.
- Przecież my naprawdę przywiezliśmy z powierzchni Ziemi coś bardzo
szczególnego. Całkiem o tym zapomnieliśmy, ale Goram i ja rozmawialiśmy na
ten temat w bazie na Grenlandii, i to akurat wtedy, gdy umieszczaliśmy gondolę w
rakiecie. Oni mogli więc to słyszeć.
Wszyscy, choć dość zniecierpliwieni, powstrzymali się od popędzania dziewczyny.
Wrażliwa jasna skóra na twarzy Lilji cała aż poczerwieniała ze zdenerwowania.
Goram uścisnął ukochaną za rękę, chcąc dodać jej odwagi. On sam wciąż nie
wiedział, o co chodzi.
Lilja wzrokiem szukała u niego pomocy.
- Przecież wiesz, ta amfora... - niemal wyszeptała.
Na twarzy Gorama odmalowała się w błyskawicznym tempie cała skala uczuć, od
zdumienia poczynając, poprzez nagłe wspomnienie, a na olśnieniu kończąc.
- Ach, oczywiście, że też o tym zapomnieliśmy! Ona jest wciąż w gondoli. Ach, nie,
mam nadzieję, że Faron nie znajdzie jej i nie otworzy!
Musiał teraz opowiedzieć całą historię o nadziemsko pięknym, a zarazem
śmiertelnie niebezpiecznym mężczyznie, który dotarł do zródła zła, po drodze zaś
89
zaczerpnął wody ze studni życzeń. Niektórzy z obecnych słyszeli już tę historię,
dla innych była zupełnie nowa.
Lilja kolejny raz przywołała we wspomnieniach jałowy, lecz piękny krajobraz
pokryty śniegiem, przypomniała sobie zmarznięte nogi, strach, przerażenie.
Zadrżała z zimna w cieple promieni słońca i bezwiednie roztarła nadgarstek, na
którym tamten straszny potwór zacisnął palce niby lodowate żelazne kleszcze.
- Tak więc on pragnął bogactwa i władzy - pokiwała głową Sol. - W przypadku
Shiry chodziło o miłość, a dla Tengela Złego najważniejsza była władza' i życie
wieczne.
- Tak - odparł Goram. - Działanie wody zależało od tego, kto ją pił, jakie miał
pragnienia. Ale ktoś, kto wypił ze studni pragnień, tracił możliwość dotarcia do
celu, a celem było, rzecz jasna, zródło jasnej albo ciemnej wody. To spotkało
kobietę - pajęczycę i wodnego potwora w syberyjskich górach. Oni nie byli jednak
tak przebiegli jak ten trzeci, nie nalali wody do butelki, tylko napili się jej od razu.
- Ale czy woda w amforze wciąż jest niebezpieczna? - dopytywał się Kiro.
- O tym nic nie wiemy - odpowiedział Marco. - Można się tylko zastanawiać, co te
istoty, które najwyrazniej nie ustają w poszukiwaniach amfory, mają na swojej
liście pragnień.
- Może przejęcie władzy nad Królestwem Zwiatła? - podsunął Erion.
Ale Sol nie bardzo chciała się z nim zgodzić.
- To chyba niemożliwe, żeby robili tyle hałasu o jedną tylko amforę!
- Nie, to na pewno tylko poboczny cel. Coś o czymś usłyszeli w przelocie i
podchwycili pomysł. Na pewno mają jakieś szerzej zakrojone plany.
- Och, ale co się z tobą dzieje, Armasie? - zaniepokoiła się Sol i pochyliła się nad
chłopakiem siedzącym przy stole wraz z innymi. - Nie wyglądasz najlepiej,
czyżbyś za wcześnie wyszedł ze szpitala?
Teraz wszyscy już zauważyli, że Armas zle się czuje.
- Nie, on powinien już być zdrowy - z równym zatroskaniem powiedział Marco.
A nieszczęsny Armas doświadczał teraz całego spektrum przykrych uczuć. Ojciec,
90
matka, Iskrion, Vinnie, co oni powiedzą o jego podejrzeniach? Przecież nie może
wyznać tego na glos, to by była zdrada wobec nich wszystkich, szczególnie
wobec Vinnie, z którą przecież miał się spotkać już za kilka godzin.
Ach, nie, on jest po prostu głupi, skoro myśli takim torem. To nie może być
prawda, to wszystko jest po prostu zbiegiem okoliczności!
Ale nie mógł też przecież zdradzić przyjaciół, a w najgorszym razie Królestwa
Zwiatła.
- To... to na pewno nic nie znaczy - wyjąkał zielony na twarzy, jakby doznał ataku
choroby morskiej.
- To, że wyglądasz jak ktoś chory?
- Nie, nie, że... że... Uf, wspomniałem komuś wczoraj... a może przedwczoraj,
zresztą nie, to bez znaczenia, zapomnijcie o tym.
- Co takiego, Armasie? - spokojnie wypytywał go Marco. - O czym takim
wspomniałeś?
- %7łe gondola Gorama jest zielona - szepnął Armas, czując, jak z rozpaczy zamiera
mu serce.
W pokoju zapadło milczenie.
- Musisz nam teraz powiedzieć wszystko - oznajmił Marco. - Komu o tym
powiedziałeś?
Armas poczuł palący wstyd.
- Dziewczynie, z którą chodzę.
- Masz dziewczynę? Nie wiedziałam - wyrwało się Sol.
- No tak, bo to zupełnie nowa sprawa. Poznałem ją zaledwie przed kilkoma
dniami.
Ponieważ wszyscy czekali w milczeniu, zmuszony był podjąć:
- Wybrał ją dla mnie ojciec. On i jej ojciec, który jest bardzo wysoko postawionym
Obcym, zawarli umowę małżeńską w naszym imieniu.
- Historia rodem z epoki kamiennej - mruknęła Sol.
Armas w pełni się z nią zgadzał.
91
- Zabrałem ją więc do restauracji i opowiedziałem o was, bo ona chciała słuchać.
Rozmawialiśmy też o gondolach na parkingu. Dopytywała się, kto jaką ma
gondolę, a może to ja sam zacząłem o tym mówić? Tego już nie pamiętam.
Mówiłem o wszystkich gondolach, nie tylko o pojezdzie Gorama - dodał na swoje
usprawiedliwienie.
Wczorajszej wycieczki na łono natury nie wspomniał ani słowem. Ta sprawa była
zanadto osobista.
- Armasie, kim jest ta dziewczyna? - surowo spytał go Erion. - Powiedziałeś, że to
Obca.
- No tak, ale jest z mieszanej rasy. To przemieszanie krwi nastąpiło co prawda
bardzo dawno temu, ale wyglądem przypomina Lemuryjkę, natomiast jej ojciec
jest Obcym czystej krwi.
- Jak ona ma na imię? - dopytywała się zaciekawiona Sol.
- Vinnie.
Marco w myślach wyliczył: Vinnie, Vicky, Victoria... Czy to zbieg okoliczności?
- A jej ojciec? - tym razem pytanie zadał Erion.
- Nosi imię Iskrion. Jako jeden z nielicznych nie poddał się zabiegom Marca,
wyjechał bowiem tamtego dnia i ponieważ skóra jego twarzy jest wciąż bardzo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]