[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pani Selby obawiała się, że przytrafi się jej to samo. Mam nadzieję, że
zdołałam ją uspokoić i przekonać, że dzisiaj jest zupełnie inaczej.
Charles utkwił w niej wzrok. Przez krótką chwilę Kirstin się bała, że
przekroczyła swoje kompetencje. Odetchnęła, gdy Charles powiedział:
- Dobrze się sprawiłaś. Jak widać, ta kobieta potrzebowała kogoś,
kto by z nią po prostu porozmawiał. A my, lekarze ogólni, chyba o tym
RS
31
zapominamy i stajemy bezradni wobec takich sytuacji.
- Z tego, co tu widzę, to nie sytuacje was przerastają, tylko brak
czasu - zauważyła.
- Tak, ale z drugiej strony, gdybyśmy znalezli choć chwilę, żeby
podkształcić tych ludzi, automatycznie mielibyśmy mniej pracy -
westchnął Charles, zdjął okulary i przetarł szkła. - Muszę przyznać, że
twój pierwszy tydzień w Maybury wypadł bardzo dobrze.
- Dzięki - uśmiechnęła się Kirstin. - Prawdę mówiąc, mnie też się
podobało, choć już nawet nie pamiętam, ile razy straciłam głowę.
- To zupełnie normalne na początku.
- I chyba nie tyle medycyna, co ludzie stanowili największy
problem. I to nie tylko pacjenci - mruknęła i natychmiast pożałowała
swych słów.
- Masz na myśli kogoś z personelu? - Charles zmarszczył brwi.
Kiedy Kirstin milczała, naciskał dalej: - Czy ktokolwiek sprawił ci
przykrość? Bo jeśli tak, to...
- Ależ nie, skądże, nie o to chodzi. Po prostu czuję się tu jeszcze
trochę obco. Wszyscy mają swoje stare nawyki. Ale z czasem na pewno
się do nich przyzwyczaję i mam nadzieję, że oni też przyzwyczają się do
mnie.
Roześmiała się z nadzieją, że Charles nie będzie już drążył tematu.
- Skoro tak mówisz...
- Na pewno - odrzekła z przekonaniem.
- W takim razie chodzmy napić się kawy. Pani Selby była ostatnia na
liście przyjęć.
W drodze do pokoju lekarzy zastanawiała się, jak zareagowałby
Charles, gdyby dowiedział się, że rzeczywiście nie potrafi zrozumieć
zachowania niektórych osób. Dlaczego na przykład Eva Sansome z
rejestracji stosuje metody znane jej z opowieści o zakładach
zamkniętych, dlaczego Val Metcalf nadal traktuje ją z rezerwą, tak jakby
to ona pobiegła wtedy po doktora Brolina, no a sam Harry Brolin... Ten
jest najgorszy ze wszystkich.
RS
32
Kirstin westchnęła i otworzyła drzwi. Na szczęście w pokoju nie
było nikogo. Nalała sobie kawy, podeszła do krzesła przy oknie i usiadła,
grzejąc dłonie o ciepły kubek. Potem zanurzyła usta w gorącym płynie.
Przez cały tydzień unikała Harry'ego Brolina. Nieliczne spotkania,
które okazały się nieuniknione, tylko utwierdziły ją w przekonaniu, że
wrażenie, jakie odniosła pierwszego dnia pobytu w Maybury, było
słuszne. Brolin to arogancki i zadufany w sobie typ.
Wyjrzała przez okno. Ujrzała płynący ulicą strumień samochodów,
rzędy zniszczonych budynków i grupki wyrostków gromadzące się na
rogu. Zmieci wysypywały się z koszy umieszczonych przy słupach
latarni, marcowy wiatr gnał plastikową torbę po brudnym chodniku.
Czując przypływ nostalgii, Kirstin wróciła myślami do domu.
Jeszcze przed jej wyjazdem z wyspy praktycznie zakończono
przygotowania do kolejnego sezonu. Teraz na pewno łodzie już kołyszą
się na falach i jeszcze trochę, a zatoka ożyje barwnymi żaglami.
Zakwitną też żonkile, pąki pokryją krzewy bzów i mimozy.
Spojrzała na zegarek. Jest prawie jedenasta. Mama pewnie właśnie
wróciła ze spaceru z psami. Boże, ile to już czasu minęło od chwili,
kiedy ostatni raz szła w towarzystwie Scotta po plaży? Prawie wieczność.
A teraz Scott jest w oddalonej o tysiące kilometrów Nowej Zelandii. Czy
za nią tęskni? Czy podobnie jak ona tęskni za wyspą?
Zamrugała powiekami i przełknęła ślinę. Chyba nie zaczyna
ogarniać ją tęsknota za domem?
- Nie masz nic do roboty?
W przychodni wszyscy zwracali się do siebie po imieniu.
Pogrążona w myślach Kirstin nie zwróciła uwagi na to, że ktoś
wszedł do pokoju. Poderwała się gwałtownie, oblewając sobie rękę
kawą. Nie mogło być gorzej. Harry.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - Zareagowała ostrzej, niż
powinna, ale kawa parzyła ją w palce.
Harry wzruszył ramionami.
- Nic. Wcześnie dziś skończyliście.
RS
33
- To samo można powiedzieć o tobie.
- Tyle że ja jeszcze nie skończyłem. Po prostu zrobiłem sobie
przerwę.
Wypił odrobinę kawy i podszedł do półki z książkami, z której
wybrał potrzebną pozycję.
- No i jak? - zwrócił się do Kirstin przez ramię.
- Co jak?
- Jak ci zleciał pierwszy tydzień?
- A, o to ci chodzi. - Starała się zachować spokój, chociaż jak zwykle
sama jego obecność wyprowadzała ją z równowagi. - Mogło być gorzej.
- To dobrze.
Odwrócił się w stronę drzwi z kubkiem w ręku. Kirstin odetchnęła,
widząc, że zbiera się do wyjścia.
- Aha, jeszcze jedno. Dalej szukasz mieszkania?
- Nie. Chyba nie.
- To znaczy, że już coś znalazłaś?
- Nie.
- W takim razie może cię zainteresuje, że w domu, gdzie mieszkam,
właśnie zwolniła się kawalerka. Nie jest zbyt duża, ale sądzę, że może
okazać się idealna na stosunkowo krótki pobyt. Oczywiście, jeśli
[ Pobierz całość w formacie PDF ]