[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tennengarrah.
Twarz Clary złagodniała, a na jej ustach pojawił się
drżący uśmiech.
Tu jest mój dom powiedziała miękko. Ja jestem
dziewczyną z prowincji, a ty lekarzem, który przyjechał
na praktykę. Timothy, to, co nam się przydarzyło, było
wspaniałe, ale oboje wiemy przełknęłaślinę i spojrzała
na niego że to nigdy nie miało być na zawsze.
I chcesz, żeby tak zostało?
Och, nie, nie chciała, ale tak musi być, więcuśmiech-
nęła się dzielnie:
Możesz wrócić do tej blondynki, o której mi opo-
wiadałeś.
%7łartujesz? obruszył się. Nie pomyślałem o niej
ani razu. A ty?
Co ja?
Myślisz jeszcze o Kellu? W jego głosie było coś
dziwnego, co sprawiło, że spojrzała na niego czujnie.
Claro? Odpowiedz.
Tym razem jego głos zabrzmiał bardziej dobitnie, ale
Clara nie była w stanie odpowiedzieć. Wyrwała rękę
z jego dłoni, pchnęła z całej siły drzwi, pobiegła prosto
do łazienki i kucnęła pod umywalką z przeciągłym
80 CAROL MARINELLI
jękiem. Wcisnęła pięści w oczy, by powstrzymać łzy,
i wciągnęła głęboko powietrze.
Zapomniała całkowicie o istnieniu Kella. Myślała
tylko o Timothym, tylko jemu poświęcała całą swoją
uwagę. Ale czy jest to odpowiedz, którą chciał usłyszeć?
Czy Timothy naprawdę chce wiedzieć, że jej uczucie
jest daleko poważniejsze i głębsze niż głupie durzenie
się w Kellu? A nawet gdyby zaryzykowała i powiedziała
mu prawdę, co by z tego wynikło? Może Timothy
rzeczywiście ją kocha, pragnie, ale z całą pewnością jej
nie potrzebuje. Ma zostać chirurgiem, a ona jest dziew-
czyną z Tennengarrah. Zasady były jasne od początku
i to ona je złamała.
Przez sekundę się wahała. Jak by to było, gdyby
rzeczywiście wyjechała z nim, zwiedziła Australię, zro-
biła kurs nurkowania, poszła za tym, co dyktuje serce...
I przedłużyła agonię. Bo to byłaby agonia. Clara miała
tego świadomość. Wyciągnęła z automatu spory kawał
papierowego ręcznika i głośno wytarła nos. Któregoś
dnia i tak skończyłaby mu się wiza i trzeba byłoby
obudzić się z tego pięknego snu. Czułaby się jeszcze
gorzej niż teraz, a w jego oczach zobaczyłaby coś
znacznie gorszego niż dziś litość. Litość, którą już raz
widziała. W dniu, kiedy powiedziała mu, że go kocha.
Gdzie jest Ross? spytała, wychodząc z łazienki.
Timothy czekał na nią pod drzwiami i miał bardzo
zdziwionÄ… minÄ™.
Nikogo nie ma. Szpital jest pusty.
Drzwi są otwarte. Clara zmarszczyła brwi.
Ross nigdy nie zostawiłby ich otwartych.
LEPIEJ NI%7Å‚ W MARZENIACH 81
Może wydarzyło się coś pilnego, jakiś wypadek?
Clara potrząsnęła stanowczo głową, w gardle zaczęła
jej rosnąć gula strachu.
Cokolwiek siÄ™ dzieje, Ross zawsze zamyka drzwi
wejściowe. Zawsze.
Wyjęła z kieszeni klucze i otworzyła szafkę z lekami.
Pokręciła głową ze zdumieniem na widok równo po-
układanych pudełek i flakoników.
Zobacz, nic nie zginęło. To nie złodzieje.
Może jednak ktoś zadzwonił...
Dobiegł ich odgłos pospiesznych kroków. Oboje
odetchnÄ™li z ulgÄ… i úsmiechnÄ™li siÄ™ do siebie. Ross
wbiegł do holu, a uśmiech zamarł im na ustach. Jego
twarz był zszarzała, ściągnięta w grymasie przerażenia.
Puls Clary przyspieszył, jej zwykle pewne ręce zaczęły
drżeć.
Ross, na litość boską, co się stało? Usiłowała
zachować spokój i rozsądek, ale gdy usłyszała odpo-
wiedz, nie mogła powstrzymać jęku.
Matthew. Głos Rossa był przepełniony rozpaczą
i zmienił jasny poranek w pełną grozy noc. Zniknął.
ROZDZIAA SIÓDMY
Dziwne, jak ludzie zachowujÄ… siÄ™ w kryzysowych sytu-
acjach, pomyślała Clara, patrząc z podziwem na Timo-
thy ego, który choć najmłodszy i najmniej doświadczony
z całej trójki momentalnie przejął rolę lidera. Ross
wyglądał, jakby miał zaraz zemdleć. Ona sama nie miała
pojęcia, co począć. Tymczasem Timothy podszedł do
Rossa zdecydowanym krokiem i zaczaÛÅ‚ wypytywać:
Kiedy go ostatni raz widziałeś?
Opółnocy. Ross rozszlochał się zupełnie otwar-
cie. Zajrzeliśmy do dzieci, kiedy szliśmy spać. Zwykle
Shelly budzi je rano, ale akurat rozmawiała przez telefon
z Abby...
To nieistotne. Kiedy zorientowałeś się, że go
nie ma?
Shelly zadzwoniła. Ross wepchnął pięści do
oczu. Piętnaście minut temu.
Zadzwoniłeś na policję?
Wgłosie Rossa brzmiały wyrazne nuty histerii.
Tak. Jack jest dwie godziny stąd, pojechał do
jakichś facetów, którzy przekraczali Winnycreek.
Ale przyjedzie, jak tylko będzie mógł? upewnił
się Timothy. Obiecał ściągnąć tu jeszcze kogoś?
Ross kiwnął słabo głową, a Timothy odwrócił się
w stronę June, która właśnie weszła, promieniejąc na
LEPIEJ NI%7Å‚ W MARZENIACH 83
widok swojego ukochanego, przystojnego i wiecznie
głodnego doktora.
June powiedział z nienaturalnym wręcz spoko-
jem, biorąc ją za rękę. Matthew zaginął.
Wydała z siebie stłumiony pisk, więcścisnął jej dłoń
jeszcze mocniej i kontynuował:
Musisz zachować spokój. Idz i zapukaj do wszyst-
kich drzwi w Tennengarrah. Pytaj każdego, czy nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]