[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powinien się pożegnać z tym rozciapanym kapeluszem.
Bucky zmierzył Roscoe krytycznym spojrzeniem. Wygląda jak kapeć.
To jest jego kapelusz warknęła Dinah. Ma prawo nosić, co mu się podoba.
Koszmar! Lucky strzepnął niewidoczny pyłek z obcisłych, niebieskich spodni, w
których jego uda przypominały serdelki.
Czy możemy przejść do interesów? zapytał zniecierpliwiony Mitch. Czy też
będziemy tu siedzieć i dyskutować na temat kowbojskiego kapelusza?
Rozmawiajmy o interesach . zgodziła się Dinah.
Zwietnie. Mam już kapelę dla Roscoe. Chciałbym cały następny tydzień przeznaczyć na
próby. Jeżeli zespół się dotrze, zostaniemy w tym składzie na stałe.
Jakich muzyków proponujesz? To znaczy... jakie instrumenty? zapytała.
Nauki Roscoe nie poszły w las. Potrafiła przynajmniej zadać sensowne pytanie, czym
pewnie bardzo zaskoczyła Careya, bo spojrzał na nią z uwagą.
Będzie gitara elektryczna, perkusja, skrzypce i basy. Chcę, żeby tło było bardzo
klarowne.
Dinah zerknęła w stronę Roscoe. W widoczny sposób aprobował tę decyzję. Skinęła
głową.
Tak, zgadzamy się.
Mitch posłał jej znowu przeciągłe spojrzenie.
Nagrywamy cztery piosenki. Trzy autorstwa Roscoe, o których rozmawialiśmy wczoraj
wieczorem, i jedną spojrzał na chłopca, a potem znowu na Dinah jedną Hanka Williamsa.
Roscoe ma w sobie tę samą naturalność, co on. Podobieństwo narzuca się samo, więc
wydobądzmy je, nie ma czego kryć.
Dinah popatrzyła na Roscoe i zrozumiała od razu, że jest bardzo zdenerwowany.
Porównanie z Hankiem Williamsem było dla niego najwyższym komplementem.
Nie wiem, czy powinienem śpiewać jego piosenkę powiedział z wahaniem. Nie
wiem, czy dam radę, czy mam w ogóle prawo, no... czy jestem godzien.
Uspokajająco dotknęła jego ramienia.
Jesteś zapewniła go serdecznie i spojrzała Mitchowi w oczy. Roscoe spróbuje
powiedziała. Jeśli się nie uda, zmienimy koncepcję.
Dobrze. Zawstydzony opuścił głowę.
No to teraz ty. Mitch westchnął, odwracając się do grubasa. Mów, co nowego
wymyśliłeś.
Ha, wielcy ludzie myślą podobnie oznajmił buńczucznie. Nieraz już przychodziło
mi do głowy, że Roscoe ma w sobie coś z Hanka. Podobieństwo jest uderzające, a przede
wszystkim Nashville od czterdziestu lat czeka na nowego Williamsa. Ale powiadam: nie
wystarczy porównywać. Trzeba to podobieństwo wydobyć i wykorzystać.
Mitch przestał się bawić ołówkiem i z uwagą patrzył na Bucky ego. Dinah i Roscoe
zamarli w nerwowym oczekiwaniu.
Mówię wam kontynuował tonem rutynowego handlarza to się opłaci. Ubierzmy go
tak, jak nosił się Williams, odtwórzmy dokładnie tamtą kapelę. Zróbmy kampanię reklamową
pod hasłem: Hank zmartwychwstał . Ogłośmy nawet, że Hockenberry wierzy, że jest
nowym wcieleniem Williamsa.
Cisza, która zapanowała, gdy Lucky Bucky skończył swoją przemowę, była wprost
ogłuszająca. Na twarzy Mitcha malowała się rezerwa i czujność, Roscoe natomiast był
czerwony jak rak, oddychał głośno i zaciskał pięści. Dinah nie widziała go jeszcze w takim
stanie.
No i co powiecie? Bucky rozparł się, czekając zapewne na pochwały.
Nie mam słów powiedział Mitch tonem, który nie pozwalał domyślić się intencji.
Roscoe chrząkał przez chwilę, jakby zaraz miał się udusić.
Nie! wybuchnął rozpaczliwie. Bucky spojrzał na niego z pogardą.
Co to ma znaczyć?! krzyknął. Ty ignorancie! Ja tu jestem od myślenia, rozumiesz?
Co ty w ogóle wiesz, prostaku jeden?! Trzeba cię jakoś sprzedać, a to jest pomysł za milion
dolarów. Jeżeli ci nie odpowiada, to jesteś głupszy od świni.
Poderwał się z miejsca i w tej samej chwili Roscoe skoczył w jego stronę. Dinah
błyskawicznie stanęła między nimi.
Ten gówniarz nie ma o niczym pojęcia wysapał ze złością Bucky. Jakim prawem mi
się sprzeciwia? Powinien się nauczyć słuchać mądrzejszych od siebie!
Ciszej, proszę syknęła Dinah. Chciałby się pan może wypowiedzieć? rzuciła
gniewnie, odwracając twarz do Mitcha.
Nie będę pani przeszkadzał. Podparł brodę i obserwował rozwój sytuacji z uwagą
godną naukowca.
Ciężki i ogromny Bucky stał naprzeciwko Dinah, a jego nalana twarz aż się trzęsła z
wściekłości. Za jej plecami dyszał Roscoe, gotów pięściami udowodnić bezczelnemu
tłuściochowi, że i on ma tu coś do powiedzenia.
Odsuń się nakazała chłopcu. A teraz pan powiedziała, mierząc palcem w twarz
Bucky ego. Siadaj pan i nie próbuj poniżać Roscoe. Jeśli musi się pan na kimś wyżyć, to
proszę, jestem.
Gdybym nie był dżentelmenem, rozgniótłbym cię jak pluskwę warknął Williston, lecz
cofnął się o krok. Nie walczę z kobietami dodał lekceważąco i usiadł, jakby całe to
zdarzenie w ogóle go nie obeszło.
Dinah jednak nie dała za wygraną.
Myli się pan, panie Williston syknęła zjadliwie. Będzie pan musiał walczyć z
kobietą, boja nią jestem. Pański pomysł nie tylko nie zadowala mojego klienta, ale po
prostu go obraża. Nie będzie pan dla pieniędzy wykorzystywał pamięci o zmarłym, który był
legendą muzyki country. To byłoby niewybaczalne, niesmaczne i żenujące. My w każdym
razie nie wezmiemy w tym udziału.
Cholera jasna! Bucky zerwał z głowy kapelusz i cisnął nim o podłogę. To ja się
męczę, sypię pomysłami, a ty i ten smarkacz rzucacie mi je w twarz?! Mam już tego dość!
Ignoranci!
Roscoe ze wstrętem patrzył na Bucky ego, najwyrazniej wciąż gotów do bójki.
Siedz! powiedziała cicho, lecz dobitnie. Proszę.
Zerknęła szybko na Mitcha. Z najwyższym zainteresowaniem oglądał czubek swojego
ołówka. Zrozumiała od razu. Nie zamierzał jej pomóc. Na wsparcie Careya liczył również
Bucky.
Tak nie może być rzucił ostro w jego stronę. Każ, żeby się zachowywała po ludzku.
Odpowiedziało mu krótkie, chłodne spojrzenie.
Nie mogę jej niczego narzucać, Bucky.
Ale ty... Słuchaj, tobie chyba podoba się mój pomysł, co? Bucky skręcał się z
niepewności. Dostrzegasz jego wartość promocyjną? To chyba najlepszy chwyt reklamowy,
jaki kiedykolwiek wymyśliłem.
Powiedziałbym raczej, obserwując twoje kolejne poczynania, że jeden z
oryginalniejszych. Cóż, kiedy nie znalazł uznania naszego artysty i jego pięknej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]