[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Jeśli powiesz, że to nagła sprawa, będę oddzwaniał od razu -
odparł z westchnieniem Nate.
- Tęsknię za tobą - powiedziała po chwili ciszy. - Rozmowa przez
telefon to nie to samo, co spotkanie.
- Widzieliśmy się w święta.
- Lepiej by było, gdybyś mieszkał w pobliżu. A teraz jeszcze ten
dom...
- Zawsze mogę do ciebie wpaść.
- Właśnie dlatego dzwonię.
Nate gwałtownie nabrał powietrza; zupełnie się tego nie
spodziewał.
- Twój ojciec mówił, że rozmawiał z tobą o występie w telewizji.
Podobno odmówiłeś z powodu natłoku zajęć. To prawda?
- Powiedziałem mu to samo, co przed chwilą tobie.
- Ojciec uważa, że to tylko wymówka, by się z nami nie spotkać.
- Nie, to nie tak. Naprawdę jestem zajęty.
- Aż tak, że nie zdołasz przyjechać na kilka dni? Może chociaż na
weekend? Muszę ci coś powiedzieć i wolałabym to zrobić osobiście.
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
Poza tym... po prostu chcę, żebyś przyjechał. Może udałoby się nam
szczerze porozmawiać i załagodzić niektóre sprawy.
- Pozwól, że się nad tym zastanowię i oddzwonię jutro
wieczorem.
Matka wydawała się zadowolona. Poradziła mu jeszcze, żeby
dbał o siebie, a potem oznajmiła, że nie będzie mu zabierać więcej
czasu. Odkładał właśnie słuchawkę, kiedy do biura zajrzała Brooke.
- Chcesz, żebym nakarmiła zwierzęta?
Poprzedniego wieczoru Nate bawił się na przejażdżce lepiej niż
kiedykolwiek w życiu. Wiatr, gwiazdy i Brooke sprawiły, że czuł się
szczęśliwy. Z trudem powstrzymywał się, aby jej nie pocałować. Udało
mu się, i każde poszło do swojego mieszkania. Kiedy jednak usiadł z
Frisco przy kominku, poczuł się bardzo samotny.
- Prawie zapomniałem o karmieniu. To przez ten niespodziewany
telefon...
- Czy coś się stało?
- Nic takiego. Tym razem dzwoniła mama i namawiała mnie na
przyjazd. Czuję, że chce, żebyśmy się pogodzili.
- A ty też tego chcesz?
- Chciałbym, żeby było jak dawniej, ale wiem, że to niemożliwe.
A jak pomyślę odkręceniu programu dla telewizji, potem o wspólnym
obiedzie... - nagle urwał i spojrzał na Brooke. - A może pojechałabyś
ze mną?
- %7łartujesz!
- Nie. - Nate zapalił się do tego pomysłu, bo czuł, że w obecności
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
Brooke będzie mu łatwiej zmierzyć się z przeszłością. - Moglibyśmy
wyruszyć w piątek wieczorem i wrócić w sobotę nocą. Weterynarz z
Flagstaff nas zastąpi. Ach, i pokrywam wszelkie koszty związane z
wyjazdem.
- A co z Angel i Frisco?
- Gdy spędzałem święta w Los Angeles, Ellie zajmowała się
psem. Sądzę, że nie miałaby też nic przeciwko porozpieszczaniu Angel.
- Nie wiem. - Brooke wciąż się wahała. - Co sobie pomyślą twoi
rodzice?
- Pomyślą, że wziąłem ze sobą przyjaciela. Jesteśmy
przyjaciółmi, prawda?
Oczy dziewczyny zabłysły i Nate zrozumiał, że łączy ich o wiele
więcej niż przyjazń. Widział, że Brooke pragnie bliskości tak mocno
jak on. Czy ich związek nie mógłby być prostszy?
- Tak, jesteśmy przyjaciółmi - powiedziała powoli Brooke. - Jeśli
naprawdę chcesz, żebym z tobą pojechała...
- Ależ tak! Byłaś już kiedyś w Los Angeles?
- Nigdy. I zawsze marzyłam, żeby zobaczyć Pacyfik.
- Więc możemy spełnić twoje marzenie. Wybierzemy się na plażę
rano, przed nagraniem tego programu. To mi da siłę, żeby przetrwać
dzień.
- A nie przyszło ci do głowy, że ta wycieczka może być
przyjemna? - spytała przekornie.
- Teraz mam taką nadzieję. Zadzwonię i zarezerwuję bilety.
Najpierw jednak nakarmię naszych pacjentów i wyprowadzę Frisco.
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
Skończyłaś na dzisiaj?
- Ellie przed wyjściem powiedziała, że przyszły wyniki badań.
Chciałabym je jeszcze przejrzeć.
Wyszli z biura i ruszyli w stronę sali z klatkami dla zwierząt. W
pewnej chwili Nate chwycił dziewczynę za ramię i zatrzymał. Gdy
odwróciła się z pytającym wyrazem twarzy, schylił się i pocałował ją w
czoło.
- Dziękuję, że się zgodziłaś. To wiele dla mnie znaczy.
- Dla mnie też. - Skinęła głową i obdarzyła go promiennym
uśmiechem. - Szkoda tylko, że... - urwała i zagryzła dolną wargę. -
Nieważne. Lepiej dajmy jeść naszym podopiecznym, zanim zaczną się
awanturować.
Odwróciła się i weszła do sali. Nate wiedział, czego sobie
życzyła. Chciała być zwykłym weterynarzem. Chciała zostać w
Whisper Rock. Chciała dokładnie tego samego co on.
Brooke była podekscytowana perspektywą wyjazdu. Nate i ona
mogli ze sobą spędzić prawie całe dwa dni. Wiedziała, że nie powinna
za bardzo się tym cieszyć. Powinna być rozsądna. Jednak uśmiech nie
schodził z jej ust, gdy przeglądała wyniki testów Cinders, młodej
sznaucerki. Na dzwięk dzwonka podniosła wzrok znad kartek. W progu
lecznicy stał młody, przystojny mężczyzna w okularach. Miał na sobie
dobrze skrojony garnitur. Brooke jeszcze nigdy go nie widziała.
- W czym mogę pomóc? - spytała uprzejmie.
- Szukam doktor Pennington.
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
- To ja - odparła, nagle zaniepokojona. Mężczyzna wyciągnął
dłoń na powitanie.
- Miło mi panią poznać. Nazywam się Jack Warner, jestem ojcem
Jenny.
- To wspaniała dziewczynka - powiedziała z ulgą.
- O tak - zgodził się z uśmiechem. - Córka opowiedziała mi
intrygującą historię. Twierdzi, że łapa Biscuit była złamana, a pani ją
uleczyła. Ale nie tak, jak to robi zwykły weterynarz. .. Widzi pani,
jestem nie tylko ojcem Jenny, ale też reporterem tutejszej gazety. To
wspaniały materiał na artykuł.
Och, nie. Tylko nie to, pomyślała przerażona Brooke. Jeśli len
dziennikarz odkryje prawdę, będzie musiała opuścić Whisper Rock.
- Małe dziewczynki często mają bujną wyobraznię, panie Warner
- powiedziała najspokojniej, jak tylko potrafiła. - Po prostu uspokoiłam
Biscuit i stwierdziłam, że jej obrażenia nie były aż tak poważne.
- To samo powtórzyła mi żona - powiedział reporter, unosząc
brew. - Plus jakąś historyjkę o kręgarzu czy masażyście. Ale Jenny,
choć ma dopiero dziesięć lat, jest bardzo spostrzegawcza. Często widzi
to, co umyka uwagi innych.
- Pana żona była ze mną w gabinecie i...
- Tak, ale Jenny mówi, że postawiła pani psa na szafce, a nie na
stole zabiegowym, i odwróciła się do nich plecami.
Brooke była przerażona jego natarczywością i dokładnością
opisu. Postanowiła ukryć prawdę za zasłoną chłodnego
profesjonalizmu.
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
- Panie Warner, nie chciałabym być niegrzeczna, ale muszę teraz
przejrzeć te wyniki badań. Powtarzam panu, że Biscuit nie była
poważnie ranna.
- Spodziewałem się, że pani to powie. Na razie nie mogę
udowodnić, że było inaczej. Ale będę miał oczy otwarte. Jeśli powtórzy
się coś podobnego, wrócę do pani.
Gdy zamknęły się za nim drzwi, Brooke bez sił opadła na
krzesło. Tak cieszyła się na wyjazd do Los Angeles. Miała nadzieję, że
ona i Nate zbliżą się do siebie. A teraz musiało się wydarzyć coś
takiego. Wiedziała, że powinna bardzo uważać, ale nie zamierzała
rezygnować z planów na weekend.
ROZDZIAA DZIEWITY
Wycieczka do Los Angeles przeniosła Brooke do innego świata.
Ku jej zaskoczeniu Perry Stanton wysłał po nich na lotnisko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]