[ Pobierz całość w formacie PDF ]
21
Po zabiegu odczułam niespodziewany spokój, jakby dziecko miało wnieść w moje
życie nowy rodzaj cierpienia czy samozagłady.
I zaczęło się. Zaczęłam sobie wyobrażać mego syna, znałam płeć mego dziecka.
Zdecydowanie mordercą nie może być istota o tak wybujałej wyobrazni, tak
namacalnej, rzutującej obrazy jak projektor filmowy. Wina za wszystkie wyskrobane
dzieci na całym świecie osaczała mnie coraz mocniej.
Dawki kokainy rosły.
Miliardy poronionych sztucznie płodów wzywało mnie w sennych marach, zawodząc
niczym nimfy z mitycznych rzek. Kara poprzez uduszenie sterylnymi szczypcami,
rozerwanie drobnego ciałka skalpelem.
Byłam nim, byłam moim nienarodzonym synkiem. Miałam przytwierdzone do nóg i
rąk kule metalowe z łańcuchami, osadzone w dybach. Oddech dławiła oleista kula
wpychana od strony odbytu. Wszystko odbywało się na centralnym placu miasta, w
miejscu dawnych straceń czarownic i zbrodniarzy.
Miałam ulubiony hotel, gdzie mężczyzni czekali na mnie co wieczór, lubiący
coolsex. Na świecie istnieją miliony mężczyzn, którzy jedynie pragną rozładować
napięcie, gnani przez popędy w moje ramiona, skazani na prostytutki i domy
publiczne przez marność natury, a raczej z niemożnością zapanowania nad nią. Są jak
naładowane dynamitem tulejki podnieta, zapłon, wyładowanie, ulga. Traktowali
mnie zawsze z wyższością, wręcz pogardliwie jako najgorszy gatunek dziwki.
Szpryca zrobi wszystko by zdobyć pieniądze na narkotyk.
Lubieżny mężczyzna kojarzył mi się z bezzębnym uśmiechem idioty, śliniący się i
atakujący. Czasami któryś z nich silił się na gest czułości albo ojcowskie upomnienia,
lecz tylko po przeżyciu orgazmu.
Nigdy nie trafiłam na tę drugą połowę mężczyzn, którzy utrzymują się w monogamii.
To dziwne, lecz teraz, kiedy nadchodzi kres, głód narkotyku jest mniej wyrazny,
mniej zaborczy. Rozumiem ich, oni seks, ja kokainę. Proste.
Muszę przerwać pisanie. Muszę wcisnąć trochę leku w niewidzialne mięśnie.
Mój bunt, jeżeli w ogóle to był bunt, miał charakter metafizyczny, był całkowitym
zaprzeczeniem sensu istnienia.
Opad z zielonej chmurki. Stany trzezwienia były przebudzeniem ze zbyt wielu snów.
W odurzeniu zmieniający się koloryt świata oślepiał i nawet najprostsze rzeczy
zdawały się być piękne i olśniewające, na przykład tłusta plama na ubraniu
wprowadzała mnie w zachwyt nad boskimi arkanami tajemnej sztuki. Albo szczyny
na klatce schodowej stawały się życiodajnym zródłem, które odradza wędrowca po
trudach podróży. Już wtedy przeczuwałam u siebie talent malarski. Dusze ludzkie
były piękne, a twarze łagodne, nawiedzane dobrocią aniołów. Szumy i trzaski
nabrzmiewały niebiańskimi symfoniami. Oto %7łYCIE.
Popadałam na całe dnie w całkowity bezruch, przeżywałam nieistniejące natchnienia.
Kochałam wszystko i każdego człowieka.
Uczucie nienawiści zanika w momencie wpuszczenia kokainy do żyły, gdzieś tak w
połowie pełnej strzykawki, lek osacza pewne ośrodki w mózgu i eliminuje wszelki
lęk.
22
%7łołądek wypełnia się powietrzem niczym balon z dziecięcych zabaw, jest lekko, jest
dobrze.
Chwile bezpieczeństwa.
puny opiatowe zawsze się ze mnie naśmiewały Twierdziły, że jedynie ich
narkomania jest prawdziwa. Nie rozróżnia się głodu fizycznego, z czym się nie
zgadzam. Są zmiany biochemiczne, które są nieodwracalne. Tak samo za jedną
działkę się zabijam, zdradzam, oddaję ciało do rozprzedania na bazarach rozpusty.
Zaczęła się nieprzyjemna drżączka poszczególnych grup mięśni, przypominająca
odmianę napadu padaczkowego. Upadałam na ulicach, przyklękałam
niespodziewanie dla samej siebie, chwytałam za ramiona przechodniów, odtrącana,
przeklinana. Oczy zalewał zimny lub gorący pot, mięśnie domagały się
samodzielnego bytu.
Wytrzeszcz jest naturalną konsekwencją systematycznego zatruwania organizmu.
Niekiedy gałki oczne były na samym końcu oczodołu, tj. na jego początku,
podtrzymywane włóknami o kształcie wijących się węży. Chciałam się oślepić, lecz
strach przed ciemnością powstrzymywał mnie od pchnięcia nożem.
Mózg jako przeżuta papka. Sama to wymyśliłam, czy gdzieś przeczytałam? W nocy
powtarzałam tabliczkę mnożenia albo czytałam na głos wiersze pisane przez poetów
przeklętych, samobójców i przedwcześnie zmarłych. Postacie zza grobu same
recytowały, szeptały, dotykały mojego ciała, onanizowały się.
Mysz płci męskiej, samotna w terrarium była skazana na ascezę.
Musiałam rozwikłać tajemnicę wszechrzeczy. W moim ogrodzie, w zapuszczonych
truskawkach, zamieszkała ogromna ropucha i polowała na mnie językiem
oblepionym muszkami. Czy można zgwałcić ropuchę? Jeszcze trochę poczekaj. Ten
miesiąc. Kiedy skończę moje wspomnienie, umrę spokojna.
To jedno możesz mi załatwić, byłaś moją przyjaciółką tak wiele lat. Co zrobisz kiedy
odejdę? No tak, jesteś wieczna i musisz zmieniać przyjaciół. Lecz sama podałaś mi
pomysł, bym to opisała, więc wierzę, że dotrwam do końca. Nie bój się, nie będę
oszukiwała. Napiszę codziennie tyle stron, ile mi nakażesz.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]