[ Pobierz całość w formacie PDF ]
szego oznajmienia. Przyjechał potem i drugi komornik z listem króla jegomości, rozkazując,
żeby zostawiwszy i m p e d i m e n t a325, lekko zbieżał do obozu; i koni trzy cugi na pół dro-
gi wysłano było przeciwko niemu. I uczyniłby to był pan hetman, radby się był wrócił, ale
konie swoje prosto od Smoleńska posłał był do Mohylewa; ani w mieście nędznem ani na-
jemnych ani podwodnych koni dostać nie mógł ani też nikogo nie było, coby się mogło poży-
czyć. Odpisał tedy królowi jegomości, że z Mohylewa, dojechawszy koni i czeladzi, wrócić
chce. Lecz potem do Mohylowa przybieżał posłaniec, przez którego rozkazał mu król jego-
mość drogę do Rusi kontynować326.
Przyczyna, dla której król jegomość chciał go wrócić była: przyjechał Głoskowski, towa-
rzysz z roty pana hetmana, z pod stolicy od pana starosty wieliskiego i inszego rycerstwa po-
słany z wiadomością o bójkach i wypaleniu Moskwy. Albowiem Lepunow, chcąc przywieść
do skutku zamysły swe o zniesieniu naszych z stolicy, zebrawszy się z ludzmi, na których
oczekiwał, za porozumieniem się z Zarudzkim i z Moskwą, którą w stolicy przedsięwzięcia
swego przychylną miał, rozsyłał pocichu w nocy strzelce, których c o n s c i i327 w domach
przechowywali. Gdy to nasi postrzegli, a było też siła Moskwy życzliwej, którzy przestrzegli,
nie czekając tedy większej nawałności, bo i sam Lepunow już się był zbliżył, bojar silne woj-
sko ściągnęło się, a między innymi Wasyl Massalski, znaczny i rycerski człowiek, który
wprzód był nam wiernym i życzliwym, o milę albo o dwie od stolicy byli. Uradzili tedy nasi
między sobą drewniane i w białym murze miasto podpalić, na Krymgrodzie i na Kitajgrodzie
się zawrzeć, one strzelce i kto się natrafi, bić. Jakoż we środę przed Wielkanocą uczynili tak,
sporządziwszy, rozprawiwszy się pułkami, zapalili zaraz i drewniane miasto i to drugie, które
było w białym murze. Pan starosta wieliski sam wyszedł bramą w prawą stronę, na lód na
rzekę, pan Aleksander Zborowski z pułkiem swym pośrodkiem, pan Marcin Kazanowski puł-
321
aby w czem rzeczpospolita nie poniosła szkody.
322
niedobrze wiodło się.
323
rady.
324
podżegaczami.
325
obłogi, przeszkody tu; wozy, tabory.
326
kontynuować.
327
spiskowi.
44
kownik w lewą ku białemu murowi, pan Samuel Dunikowski jegoż pobliż. Kniaz Andrzej
Galicyn, który dotąd był pod strażą, najpierw zabit, kto się nawinął n e m i n i p a r c e b a t
u r328.
Moskwa, acz prędką naszych rezolucją i ogniem potrwożeni, jednak siła ich rzuciła się a d
a r m a, o c c u p a r u n t329 byli bramę i część wielką białego muru, ale pan Marcin Kaza-
nowski zraził i wybił ich stamtąd, w kilku miejscach w ulicach ścierali się z naszymi, ale
wszędy od naszych przemożeni. Była c o e d e s330 jako między taką gęstwą ludzi wielka,
płacz, wrzask niewiast, dzieci, sądnemu dniowi coś podobnego. Siła ich u l t r o331 z żonami,
z dziećmi miotali się w ogień, siła pobitych, siła pogorzałych, siła też jednak którzy f u g a s
i b i c o n s u l e b a n t332 do onych wojsk, o których wiedzieli, że są i n p r o p i n q u o333.
Dał był pan starosta wieliski znać panu staroście chmielnickiemu o niebezpieczeństwie, na
które się zanosiło, wzywając go na ratunek. Jakoż zaraz z onymi ludzmi, którzy w Możajsku,
w Borysowie i w Werei byli rozłożeni, przebrawszy kilkanaście set koni, bez wozów i zwy-
kłych impedimentów dla prędkości konno poszedł, żeby swoim ratunku dać; prawie przy-
szedł, kiedy się już Moskwa kurzyła, a domyślając się z kurzawy co było, tem pilniej spieszył.
Tego dnia jednak przyjście jego nic nie pomogło, strachu tylko uciekającym przydało. Lecz
nazajutrz, to jest w wielki czwartek, iż była wiadomość o wojsku z kniaziem Dymitrem Tru-
beckim i z kniaziem Wasylem Massalskim, z inszymi bojary, którzy spieszyli, ale tak prędko
nie mogli pospieszyć, żeby swoich ratować, pan starosta chmielnicki i pan Zborowski, prze-
brawszy z pułku swojego część ludzi, poszli przeciwko nim. W mili tylko już od miasta było
wojsko moskiewskie, zwiedli z niem nasi bitwę i pogromili ono wszystko ich wojsko.
Tym sposobem moskiewska stolica spłonęła z wielkiem krwi rozlaniem i nieoszacowaną
szkodą, gdyż dostatnie i bogate to miasto było i a m b i t u s334 jego wielki. Jakoż ci, co by-
wali w cudzych ziemiach, powiadają, że ani Rzym, ani Paryż, ani Lizbona nie porówna wiel-
kością, jako to miasto było i n s u a c i r c u m f e r e n t i a335. Krymgród, ten we wszyst-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]